W tym opakowaniu kryje się jednak klasyczna opowieść przygodowo-szpiegowska. Główny bohater przechodzi rekonwalescencję po operacji usunięcia pamięci. W terapii pomóc ma eksperyment – jego uczestnicy zostaną na lata zamknięci w sztucznym świecie odtwarzającym warunki życia z przełomu XX i XXI stulecia. Szybko się okazuje, że cele władców sztucznego świata są zupełnie inne, a i zamknięta społeczność ewoluuje w sposób nieoczekiwany.
Tymczasem mamy już wiek XXVIII, ludzkość zamieszkuje kosmiczne kolonie, podróżuje tunelami podprzestrzennymi i uwolniona została z więzów ciała. Dzięki zaawansowanej nanotechnologii można zbackupować swoją osobowość i przenieść ją w inną powłokę. Ludzie przyszłości mogą więc spędzić nieco czasu w ciele żeńskim lub męskim, czwororęcznym albo dwugłowym, a jak zajdzie potrzeba – wcielić w nieziemca albo nawet w maszynę bojową.
Cena, jaką społeczeństwo płaci za wszystkie te cuda, jest jednak wysoka. W rzeczywistości, gdzie od informacji zależy wszystko (bo przecież każdy jest jedynie tak czy inaczej upakowaną informacją), rodzą się nowe formy totalitaryzmu. Zniewolenie nie ma już postaci nadzorcy z knutem albo oficera politycznego – wystarczą do tego informatyczne wirusy, które infekują jednostki i całe społeczeństwa. Gdy poznajemy bohaterów „Szklanego domu", ludzkość (a właściwie postludzkość) liże rany po długotrwałych Wojnach Cenzorskich, w których chodziło o panowanie nad informacją – od manipulowania historią po kontrolowanie zawartości umysłu przeciwnika. Co wspólnego z tym mają perypetie głównego bohatera „Szklanego domu" – pozostawiam do odkrycia czytelnikowi.
Najsłabsze w książce wydają się fragmenty poświęcone eksperymentowi, którego uczestnicy dziwią się, jak można było żyć w zacofanym świecie XX stulecia – poza jojczeniem wiele z tego nie wynika. Znacznie ciekawsza jest panorama wymyślonej przez brytyjskiego pisarza przyszłości, w której, przechodząc przez drzwi własnej łazienki, można się znaleźć w sypialni znajdującej się o lata świetlne dalej. Opisy futurystycznych konfliktów też robią spore wrażenie, a że autor nieźle pisze, to i prostotę fabuły można mu wybaczyć.
Charles Stross „Szklany dom", Wydawnictwo MAG 2011, 440 str.