Gratuluję! „Pewną formę życia" pochłonęłam jednym haustem, nie tylko dlatego, że cienka. Przede wszystkim, świetnie skomponowana. Dotknęłaś ważnego problemu współczesności: postawy ucieczkowej. Coraz więcej ludzi nie radzi sobie z rzeczywistością i ratuje się mitomanią. Ty też tak poprowadziłaś akcję, że czytelnik bez oporów poddaje się mistyfikacji i nabiera ochoty na korespondencję z Tobą. Jak ja.
W końcu, nie jestem gorsza od Melvina Mapple'a – faceta, któremu w „Pewnej formie życia" powierzyłaś rolę twojego korespondenta. To amerykański żołnierz stacjonujący przez sześć lat w Iraku. Dwustukilowy bulimik, wyrażający żarciem niezgodę na świat. Bynajmniej nie przygłup. Dużo czyta, w tym – Twoje książki i informacje o Tobie. Dlatego do Ciebie pisze.
Naprawdę, sprytny zabieg. Nawet jeśli Mel nie istnieje, to byli inni amerykańscy szeregowcy na irackim froncie, świadomi bezsensu tej interwencji. I zapewne wielu z nich obżerało się dla zabicia wojennego kaca. A żarcie, to najtańszy i najłatwiej dostępny narkotyk, zaś ciągła frustracja potęguje uzależnienie.
Niespodziewany zwrot akcji ujawnia, że Mel wcale co dzień nie naraża życia. Co więcej, nie jest żołnierzem ani nie stacjonuje w Iraku. Mimo to ma powody do stresu, który „zajada" kalorycznymi świństwami.
Tu materiał do rozważań: dlaczego otyłość stała się chorobą współczesności, nie tylko w USA, gdzie zaczęła się epidemia sadła? Znamienne, że najbardziej utuczyli się biedni, choć zjawisko dotyczy także przedstawicieli profesji niestabilnych, sprzyjających nałogom. A że coraz trudniej znaleźć zawód dający gwarancję bezstresowej kariery, coraz więcej reakcji ucieczkowych, nieważne, w jakich formach. Dragi, alkohol, seks, zakupy... Gdy przeobrażają się w przymus, uniemożliwiają zaznanie satysfakcji i radości, zakłócają poczucie wartości. Sieją spustoszenia nie tylko w kasie, również w psychice.
Z szacunkiem