W tegorocznych spekulacjach dwie teorie pojawiają się najczęściej. Według jednej Akademia Szwedzka zechce odnieść się w swym werdykcie do najważniejszego wydarzenia – rewolucji w północnej Afryce – i nagrodzi autora arabskiego. Według drugiej teorii, po 15 latach od uhonorowania Wisławy Szymborskiej, przyszedł czas na Nobla dla poety.
Obie wzmocniły notowania Adonisa, urodzonego w syryjskiej wiosce w 1930 r., uważanego za jednego z najważniejszych żyjących poetów arabskich. Naprawdę nazywa się Ali Ahmed Said. Ojciec nauczył go pisać, czytać i zapamiętywać wiersze podczas długich godzin pracy w polu. Nastoletni chłopiec i początkujący poeta pożyczył przydomek od greckiego boga płodności, a dzięki szczęśliwemu przypadkowi znalazł się na studiach w Damaszku. Tam zaangażował się w działalność opozycyjną. Spędził wiele lat w więzieniu, a w 1956 r. wyjechał do Libanu.
Najważniejszy serwis bukmacherski Ladbrokes.com wskazuje, że Adonis ma największe szanse na Nobla – płaci 4: 1. Szwed Thomas Transtromer, od lat numer jeden wśród "oczekujących" poetów, spadł na drugą pozycję. W pierwszej dziesiątce znalazło się jeszcze dwóch poetów – Koreańczyk Ko Un, który w ponad 140 tomach opisał m.in. doświadczenia wojny, oraz Australijczyk Les Murray piszący o różnorodności życia, urodzie natury, ale i polityce.
Najwyżej notowanym prozaikiem jest Haruki Murakami, Japończyk z długa listą bestsellerów. Niespodziewanie tuż za nim uplasował się wczoraj po południu Bob Dylan, którego szanse Ladbrokes wycenia na 10: 1.
Bard w pierwszej dziesiątce kandydatów wydaje się postacią egzotyczną, tym bardziej że arabska fala przyniosła nowe nazwiska, a mocnych dotąd amerykańskich kandydatów osłabiła. Philip Roth jest na dziesiątej pozycji, a jego szanse wynoszą 20: 1, czyli tyle, ile Somalijczyka Nuruddina Faraha, który w anglojęzycznych powieściach opisuje historię swego kraju poprzez indywidualne losy bohaterów; ważnym wątkiem w jego twórczości jest emancypacja kobiet.