Historycy Instytutu Pamięci Narodowej, Grzegorz Majchrzak i Jan Marek Owsiński, podjęli się benedyktyńskiej pracy – opracowania stenogramu ze zjazdu. I oto do czytelników trafia pierwszy tom będący pełnym zapisem pierwszej tury Zjazdu, który trwał sześć burzliwych dni między 5 a 10 września 1981 roku.
W „Solidarności" zaczął się już wtedy okres szarpaniny. Związek był rozdarty między chęcią uniknięcia czołowego zderzenia z komunistyczną władzą a gorzką świadomością, że konfrontacja jest nieunikniona. Lech Wałęsa prowadził politykę unikania konfliktu. Jego adwersarzami byli Andrzej Gwiazda i Jan Rulewski, którzy wskazywali, że od czasu kryzysu bydgoskiego w marcu 1981 roku związek ciągle się cofa. Wtedy też władze PRL, jakby demonstrując swoją przewagę, umorzyły śledztwo w sprawie brutalnej interwencji milicji w Bydgoszczy. – Jak nie dać się zepchnąć do narożnika? – to pytanie nurtowało delegatów na zjazd.
Do historii weszło posłanie pierwszej tury zjazdu: „Do ludzi pracy Europy Wschodniej". Wywołało ono furię Moskwy obawiającej się eksportu „polskiej zarazy".
Ten zjazd był swego rodzaju substytutem Sejmu wolnej Polski i tak traktowały go miliony Polaków. Jeszcze wierzyli w sukces „Solidarności", ale też zaczęli być coraz bardziej zmęczeni prowokacjami władzy i walką o zdobycie najbardziej podstawowych produktów żywnościowych. Wszystkie te emocje odbijały się na obradach zjazdu, który zapewne byłby jeszcze bardziej nerwowy, gdyby sesji nie prowadzili w elegancki i dystyngowany sposób Jerzy Buzek, wówczas działacz górnośląskiej „Solidarności", czy Tadeusz Syryjczyk, delegat z Małopolski.
Oprócz wielkiej historii w stenogramie znaleźć można smakowite scenki. Oto Janusz Onyszkiewicz (wówczas rzecznik związku) na konferencji prasowej Lecha Wałęsy, nie mogąc sobie dać rady z tłoczącymi się fotoreporterami, grozi: „Zasłonię Lechowi twarz, żebyście nie mogli mu robić zdjęć!". —Piotr Semka