Autor jest historykiem i siostrzeńcem poety. Jego matka Halina jest rodzoną siostrą Herberta. Książka „Kamień na którym mnie urodzono" ma więc inna perspektywę niż zwykła biografia. Z jednej strony dąży do obiektywizmu, weryfikuje źródła i przeciwstawia się mitom. Z drugiej odwołuje do ulotnych wspomnień rodzinnych, co siłą rzeczy nadaje jej ton subiektywny.
Wstęp Rafał Żebrowski poświęca genealogii rodziny. Mimo że trudno dokładnie ustalić, skąd do Galicji przybył pradziadek poety, wiele wskazuje na niemieckie korzenie lwowskich Herbertów. Poczucie ich tożsamości w galicyjskim wielonarodowym tyglu kształtowało się różnie. Większość opowiedziała się po stronie polskiej, ale zdarzały się też deklaracje proniemieckie.
Ojciec poety – Bolesław stał się gorącym polskim patriotą. Najpierw był legionistą, a w 1918 roku obrońcą Lwowa. Z wykształcenia prawnik, a z natury racjonalista w okresie międzywojennym zajął się sprawami gospodarczymi. Został dyrektorem Małopolskiego Banku Kupieckiego oraz wiceprezesem Zarządu i Rady Głównej Stowarzyszenia Kupców i Przemysłowców Polskich Województw Południowo-Wschodnich.
Zbyszek, zwany przez matkę Beniem, chciał początkowo iść w zawodowe ślady ojca. Być może był to również wpływ docenta Stanisława Huberta, wybitnego znawcy prawa międzynarodowego, który cudem nie podzielił tragicznego losu profesorów Uniwersytetu Jana Kazimierza. Niewykluczone, że poznali się w lwowskim Instytucie Tyfusowym prof. Rudolfa Weigla, gdzie - chroniąc się prze okupantami - zatrudnili się jako karmiciele wszy. A może podczas konspiracyjnych wykładów... Myśl o studiowanie prawa narodów musiała dla przyszłego poety być odtrutką na szaleństwa wojny, ludobójstwa i czystek etnicznych, których był świadkiem w rodzinnym mieście.