Reklama
Rozwiń
Reklama

Nie ma wojny, ale lont się tli i może dojść do eksplozji

"Mój brat obalił dyktatora" to wciągający reportaż i ważne świadectwo kolejnych rewolucji arabskiej wiosny - pisze Bartosz Marzec

Aktualizacja: 29.02.2012 11:45 Publikacja: 29.02.2012 11:41

Nie ma wojny, ale lont się tli i może dojść do eksplozji

Foto: materiały prasowe

Dyktator, którego władzę zabezpieczała sprawnie działająca policja polityczna, uciekał z kraju z pistoletem w ręku. Co go do tego zmusiło? Dlaczego żaden z doświadczonych agentów zawczasu nie dostrzegł niebezpieczeństwa? Zapewne dlatego, że dzień, który odmienił historię Tunezji, rozpoczął się całkiem zwyczajnie.

Zobacz na Empik.rp.pl

Tego dnia 26-letni Mohamed Buazizi, sprzedawca warzyw, ustawił wózek z mandarynkami i bananami na nielegalnym targowisku przed siedzibą lokalnych władz w mieście Sidi Bu Zajd. Czynił tak od dawna, nieraz otrzymywał mandat, ale wciąż podejmował ryzyko. W nękanym bezrobociem kraju trudno wyżywić rodzinę.

Opowiadano później, że Mohameda spotkało niewyobrażalne w świecie arabskim upokorzenie – został spoliczkowany przez kobietę, funkcjonariuszkę policji. Utrzymywano, że później sklepikarz napisał na Facebooku poruszający list do matki. Wyjaśniał, że zagubił się na ścieżkach życia i wyrusza w podróż, z której nie ma powrotu. Później podpalił się nieopodal targowiska. Zszokowani rodacy wyszli na ulice.

Jerzy Haszczyński, nasz redakcyjny kolega, opisuje tunezyjską rewolucję jako starcie biedaka z prowincji z potężnym prezydentem Ben Alim, dysponującym kilkoma pałacami i przelewającym kradzione pieniądze na konta w zachodnich bankach. Reporter nie daje się zwieść legendzie – tak naprawdę Buazizi nie został spoliczkowany. Odwrotnie – to Mohamed zranił policjantkę, gdy usiłowała go zmusić do opuszczenia targu. List w Internecie napisał kto inny (choć o tym samym nazwisku), niemniej system zbudowany na korupcji i kumoterstwie runął, choć taki finał do końca wydawał się nieprawdopodobny.

Reklama
Reklama

Autor wychwytuje paradoksy arabskiej wiosny. W Libii hymnem bojowników walczących z dyktaturą Muammara Kaddafiego stał się song „Zostaniemy tutaj". Śpiewały go matki, żony i córki zamordowanych w katowniach bezpieki. Melodia stała się najpopularniejszym dzwonkiem w telefonach. Dobiegała z głośników w restauracjach, słychać ją było przez otwarte okna samochodów.

Nikt jednak nie wiedział, kto napisał słowa nieformalnego hymnu. Haszczyńskiemu udało się rozwiązać zagadkę: lekarz, który – nie widząc dla siebie przyszłości w ojczyźnie rządzonej przez pułkownika Kaddafiego – wyjechał do Niemiec. Pracował w szpitalu miejskim w Gütersloh, a na Facebooku miał... 19 znajomych.

W Libii Internet był niedostępny, a z telefonów komórkowych nie dało się nawiązać połączenia z zagranicą. Haszczyński otrzymał z Polski tylko dwa telefony. Pierwszy – od banku w sprawie terminu spłaty karty kredytowej (co daje do myślenia). Drugi – od żony, w chwilę po zakończeniu rozmowy nadleciał bombowiec sił rządowych. „Byłem przekonany, że telefon od żony był tym ostatnim – przyznaje autor. – Że dostałem szansę, by się z nią pożegnać". Bomby spadły kilometr dalej.

Haszczyński realizuje receptę Ryszarda Kapuścińskiego, który twierdził, że aby o czymś wiarygodnie napisać, trzeba tego wpierw doświadczyć. W Egipcie dzielił los Koptów, którzy obawiają się rządów Bractwa Muzułmańskiego. Wysłuchał zwierzeń mieszkańców Strefy Gazy, którą od ponad trzech lat rządzi radykalny Hamas. „Niby nie ma wojny, ale lont się tli i w każdej chwili może dojść do eksplozji" – usłyszał od jednego z rozmówców. Znakomita książka. I bardzo potrzebna.

Dyktator, którego władzę zabezpieczała sprawnie działająca policja polityczna, uciekał z kraju z pistoletem w ręku. Co go do tego zmusiło? Dlaczego żaden z doświadczonych agentów zawczasu nie dostrzegł niebezpieczeństwa? Zapewne dlatego, że dzień, który odmienił historię Tunezji, rozpoczął się całkiem zwyczajnie.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Reklama
Literatura
Złota Era VHS: kiedy każdy film był wydarzeniem, a van Damme Bogiem
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Literatura
Sokół wydaje powieść „Wesołych Świąt”. Debiut rapera
Literatura
Marek Krajewski: Historia opętań zaczęła się od „Egzorcysty”
Literatura
Marek Krajewski: Historia pewnego demona. Zaczęło się od „Egzorcysty"
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Literatura
Powieść o kobiecie, która ma siłę duszy. Czy Tóibín ma szansę na Nobla?
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama