Krotochwila, nie pornografia

O „Zagubionych dziewczętach” Alana Moore’a z tłumaczem Markiem Cieślikiem rozmawia Michał Chudoliński, redaktor naczelny Magazynu Miłośników Komiksu „KZ”

Publikacja: 08.07.2012 19:00

Krotochwila, nie pornografia

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Red

Jak to

jest tłumaczyć pornografię, szczególnie komiksową?

– Tłumaczenie „pornografii" w wydaniu Alana Moore'a i autorki rysunków Melindy Gebbie to czynność niezwykle podniecająca. Na szczęście w sensie intelektualnym, nie erotycznym. W pytaniu tkwi jednak pewne założenie, jak w przysłowiowym „Czy przestał już pan bić swoją żonę?". Wypadałoby najpierw rozstrzygnąć, czy faktycznie „Lost Girls" są pornografią, czy też takie samookreślenie to świadoma prowokacja ze strony twórców, autodemaskacja à rebours, zasłona dymna, która ma – być może chytrze – osłonić przed krytyką albo usprawiedliwić ich pretensje artystyczne.

Zobacz na Empik.rp.pl

Czym w

takim razie są „Zagubione dziewczęta"?

– To typowa postmodernistyczna fantazja, próba przenicowania trzech znanych baśni („Alicji w Krainie Czarów", „Piotrusia Pana" i „Czarnoksiężnika z krainy Oz"), zaprezentowania ich z nowej perspektywy, w tym wypadku zdecydowanie freudowskiej (Freud zostaje zresztą wyraźnie przywołany w jednym z dialogów). Trochę jak w opowiadaniach o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego, który wziął na warsztat znane baśnie i opowiedział je językiem współczesnej fantasy. W warstwie fabularnej jest to spekulacja, jak mogłoby wyglądać u progu I wojny światowej spotkanie trzech fikcyjnych postaci, które w pewnym odsunięciu od świata otwierają się na siebie nawzajem poprzez erotyczne opowieści... i praktyki. Brzmią w tym echa „Baśni z tysiąca i jednej nocy", „Dekameronu", „Opowieści kanterberyjskich", „Czarodziejskiej góry"...

Słyszałem swego czasu taką opinię, że to przewrotna bajka dla dzieci, tyle tylko że pełna seksualnej hucpy i penisów.

– Bajka dla dzieci? Nie, zdecydowanie dla dorosłych. A jeśli przewrotna, to może w swej ogólnej, zaskakująco pacyfistycznej wymowie. Znacznie upraszczając, przekaz tej książki można by streścić hippisowskim hasłem „Make love, not war". A co do penisów: nie są to nawet penisy sztuczne, jak w słynnym wystąpieniu posła Palikota, lecz jedynie narysowane. Nikogo nie zaatakują.

Dla ciebie jako anglisty to nie była chyba trudna praca. Wcześniej przetłumaczyłeś przecież „From Hell", opus magnum Moore'a, przez wielu uznawane za najlepszą historię Kuby Rozpruwacza.

– Choć „From Hell", czyli „Prosto z piekła", tłumaczyliśmy wspólnie z Michałem Chacińskim, to faktycznie była to praca trudniejsza, także zważywszy na znacznie bardziej ponurą materię. Z perspektywy tamtej erudycyjnej powieści graficznej, suto opatrzonej odautorskimi komentarzami, „Zagubione dziewczęta" to niemal słodka krotochwila.

Czytając twoje przekłady, można odnieść wrażenie, że Moore pisze zmanierowanym językiem. W „Zagubionych dziewczętach" używasz często gwary, np. w wypowiedziach Dorotki.

– Postaci w „Zagubionych dziewczętach" charakteryzuje nie tylko wygląd, ale także sposób mówienia. Aby mógł być wyróżnikiem, faktycznie jest zmanierowany – nie tylko w przypadku trzech głównych bohaterek, ale i postaci drugoplanowych. Gdy idzie o Dorotkę (bohaterkę „Czarnoksiężnika z krainy Oz"), w komiksie dużo silniej niż w oryginalnej baśni zaznacza się jej chłopskie pochodzenie, które w dialogach silnie kontrastuje z arystokratycznymi stwierdzeniami Alicji czy spętanym przez konwenanse, plączącym się językiem Wendy z „Piotrusia Pana".

Jak wierny jest twój przekład komiksu? Czy często musiałeś dokonywać spolszczeń?

– Zarówno wszystkie trzy bohaterki, jak i baśnie, z których się wzięły, pochodzą z kręgu kultury anglosaskiej, co wymagało raczej zachowania ducha oryginału i większej dosłowności. Także w zakresie swobody w użyciu wulgaryzmów. Mimo to, wzorem polskich przekładów baśni, spolszczyłem wiele imion, a także pozwoliłem sobie na oddanie jednego dowcipu językowego aluzją do... „Potopu" Sienkiewicza.

Miałem szczęście, bo już jako dzieciak zaczytywałem się we wszystkich trzech stanowiących podstawę „Zagubionych..." baśniach. Aluzje do nich były więc dla mnie mniejszym wyzwaniem niż na przykład wrzucone mimochodem jak rodzynki pastisze literackie, odwołujące się do pism twórców, częściowo tłumaczonych już na polski: Colette, Apollinaire'a czy Wilde'a. Sięgnąłem po dostępne ich przekłady i spróbowałem zainspirować się nimi w tłumaczeniu.

Myślisz, że „Lost Girls" wywołają w Polsce jakąś dyskusję? Zmienią u nas obraz komiksu jako takiego?

– Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy w naszym konserwatywnym obyczajowo kraju doczekali się jakichś pikiet czy petycji przeciwnych książce, ale ewentualnych zwolenników jej palenia przestrzegam, że kredowy papier, dobra okładka i porządne farby mogą wytwarzać okropny dym. Liczę, że w razie czego przyjdą nam z pomocą ekolodzy.

Jak to

jest tłumaczyć pornografię, szczególnie komiksową?

Pozostało 99% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski