Pisarz osiadły

Czy da się być pisarzem, jeśli się samego siebie nie ogołociło z przeszłości, z ojczyzny, nie wyrwało korzeni, jeśli nie stanęło się wobec życia całkiem nagim?

Publikacja: 18.11.2012 18:00

Pisarz osiadły

Foto: Przekrój, Tomasz Jodłowski TJ Tomasz Jodłowski

Red

Dla wielu moich przyjaciół przeprowadzka to zwykła rzecz. Przeprowadzają się ciągle i są zawsze jakby trochę spakowani. Zazdroszczę im tej wolności bycia wszędzie u siebie, a trochę współczuję, że nigdzie nie są zadomowieni. Ponieważ jestem pisarzem, przyglądam się życiu pisarzy, szczególnie tych mniej lub bardziej przeklętych, bliskich mi lub nieznajomych, jak chociażby Orbitowski albo Limonow: z jedną walizką, z pokojów hotelowych do wynajmowanych mieszkanek, spod mostu do pałaców, z pałacu pod most, zawsze gotowi, aby porzucić wszystko. Patrząc na ich życie, myślę o moim byciu antynomią koczownika. Jestem człowiekiem osiadłym. Umiem żyć tylko w zasięgu grobów, w których leżą ci, od których pochodzę. W tych grobach chcę skończyć, moja trumna przy starych trumnach.

Właśnie przeprowadziłem się drugi raz i – mam nadzieję – ostatni w życiu. Nienawidzę przeprowadzek. Pierwsza była 10 lat temu: skończyłem studia, ożeniłem się i zamieszkaliśmy na parterze brzydkiej „kostki polskiej". Obiecaliśmy sobie, że to na rok, może dwa lata. Zostaliśmy 10. Wynoszę właśnie ostatnie graty. Dziwna rzecz, taki dom niedom. Tutaj jadłem, tutaj spałem, tu tańczyłem, w kuchni piłem wódkę z przyjaciółmi, tu w nocy kołysałem na rękach płaczące niemowlę, tutaj czytałem. A teraz dziury po meblach i kurz. Tylko dlaczego trochę mi smutno? Przecież nie lubiłem tego mieszkania, jest wilgotne, zimne, cienkie ściany pleśniały, ile węgla nie wrzuciłbym nad ranem w ziejące piekielnym ogniem czeluście pieca c.o. To już nie jest mój dom. Ale w suficie haki po huśtawce mojego syna. Ślady małych rączek na ścianie.

Przypominam sobie początki. Moja żona studiowała, ja pisałem, lecz myślałem o tym w kategoriach szlachetnej pasji, nie zawodu. Przez kilkanaście miesięcy miałem nawet normalną pracę, w wydawnictwie, potem mnie wyrzucili. Dziś ze strachem człowieka, który o włos uniknął katastrofy, myślę o tym, jak wyglądałoby moje życie, gdyby nie zadano mi tego coup de grâce. Sam nie miałbym na tyle odwagi, pierwsze dziecko w drodze, żona na stypendium doktoranckim. Kim byłbym teraz? Pewnie od dawna byłbym już wewnętrznie martwy. Chociaż raczej tylko tak się oszukuję co do własnej wrażliwości. Życie dowodzi, że mamy grubszą skórę, niż się nam wydaje. Teraz nie jest łatwo, ale przecież żyję, nie mam szefa ani kolegów z pracy. To już coś. Mam własne przekleństwa, lecz wolę je od tamtych udręk. W końcu się wprowadziłem, do domu, który zaprojektowała moja żona, bo jest architektem. Dom stoi na łąkach, horyzont daleko. Przestrzeń natychmiast wciska się przez oczy – nie tylko otacza, ale również wypełnia człowieka od środka i człowiek staje się tym, na co patrzy. Jestem tu inny, niż byłem w starym domu, którego okna wychodziły na okna innych brzydkich domów. Pijąc rano kawę, podglądam sarny, nocami przychodzą pod same drzwi. Wszystko to dzieje się w dziwnym miejscu, które jest nigdzie. Leży na Górnym Śląsku, ale krajobraz, jaki widzę za oknem, skraj lasów, brzozy i sosny, łąki, sarny, dziki i zające, jest zupełnie nieadekwatny do tego, co się jako Górny Śląsk rozpoznaje, a co najczęściej oznacza czerwoną cegłę Nikiszowca, kominy i kopalnie. Więc gdzie jest mój dom? Na łąkach? Na wsi? Pod kilkumilionowym miastem, którego łuna pomarańczowym światłem rozjaśnia nocne niebo od wschodu?

Mój dom jest nigdzie. Mój dom jest tutaj. W Pilchowicach. To wieś i niewieś, bo ma coś na kształt rynku, kamieniczki, pałac, barokowy kościół i klasztor, który dziś jest szpitalem chorób płuc. Ani wieś, ani miasto. Kiedyś określano je niemieckim terminem Städtel, czyli miasteczko, albo wieś targowa, ale dziś są to słowa od dawna martwe. A Pilchowice obrastają nowymi domami, jak mój. Chociaż ja jestem tutaj jednak inaczej niż migrująca z miast klasa średnia. Jo żech je st?nd. Mam te moje przeklęte, święte groby na wyciągnięcie ręki.

Tak, jestem stąd. Ale co z tego wynika? Kiedyś miałem siebie wymyślonego, a teraz już nie mam. Szarpie mnie obsesja fizycznego zespolenia z małym kawałkiem ziemi, na którym moi przodkowie mieszkali, od kiedy sięga rodzinna pamięć. Myślę często o tych, z których krwi i ciał jestem, o tych, którzy jeszcze żyją, i o tych, którzy już się rozpuścili w grobach, i tylko czekać, aż dołączę do nich sam, rozpuszczę się i stanę się krajobrazem, drzewem albo trawą i zostanę tu już na zawsze. Boję się, że tak naprawdę nigdy stąd nie wyjechałem. Jakim mogę być pisarzem, skoro nigdy nie wyjechałem? Zjechałem Syberię pociągiem, konno i UAZ-em przemierzałem Mongolię, a jednak nigdy nie wyjechałem. Czy da się być pisarzem, jeśli się samego siebie nie ogołociło z przeszłości, z ojczyzny, nie wyrwało korzeni, jeśli nie stanęło się wobec życia całkiem nagim? Nie wiem, czy się da, ale próbuję. Nie umiem żyć inaczej. Jestem pisarzem osiadłym. Chociaż akurat ostatnią powieść napisałem o Warszawie.

Autor jest pisarzem i publicystą. Studiował socjologię i filozofię. Nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się właśnie jego szósta powieść

– „Morfina".

Dla wielu moich przyjaciół przeprowadzka to zwykła rzecz. Przeprowadzają się ciągle i są zawsze jakby trochę spakowani. Zazdroszczę im tej wolności bycia wszędzie u siebie, a trochę współczuję, że nigdzie nie są zadomowieni. Ponieważ jestem pisarzem, przyglądam się życiu pisarzy, szczególnie tych mniej lub bardziej przeklętych, bliskich mi lub nieznajomych, jak chociażby Orbitowski albo Limonow: z jedną walizką, z pokojów hotelowych do wynajmowanych mieszkanek, spod mostu do pałaców, z pałacu pod most, zawsze gotowi, aby porzucić wszystko. Patrząc na ich życie, myślę o moim byciu antynomią koczownika. Jestem człowiekiem osiadłym. Umiem żyć tylko w zasięgu grobów, w których leżą ci, od których pochodzę. W tych grobach chcę skończyć, moja trumna przy starych trumnach.

Pozostało 86% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski