Gdy pytałem ludzi o Wojciecha Miłoszewskiego, to większość osób odpowiedziało mi, że rozpoznaje pana po ironizowaniu na tematy powiązane z polityką. Taki był cel, gdy zasiadał pan do klawiatury przed napisaniem pierwszej książki?
Zupełnie nie. Celem było stworzenie powieści sensacyjno-przygodowej. Wiedziałem, że bardzo duża część polskiego społeczeństwa, tak więc również i czytelników, interesuje się polityką. Nie sądziłem jednak, że drobne wstawki poprzedzające rozdziały zaważą na odbiorze całej powieści. Postawiłem na ten pomysł, aby czytelnik nie był pozostawiony z samą akcją i mógł również wiedzieć, co dzieje się na arenie międzynarodowej i jakie są jej reakcje na rosyjską inwazję. Oczywiście fragmenty te są mocno ironiczne, a nawet prześmiewcze. Nie jest tajemnicą, że mój stosunek do polityków jest jednoznacznie negatywny.