Amerykańscy czytelnicy i krytycy upatrują w nim następcę Philipa Rotha, od czasu gdy ten złamał pióro. Spektakularny debiut Jonathana Safrana Foera z 2002 r. „Wszystko jest iluminacją" stanowił literacki zapis podróży do jego żydowskich korzeni.
Foer po skończeniu uniwersytetu wybrał się bowiem do ukraińskiego Trochenbrodu, czy raczej Zofiówki, do nieistniejącego żydowskiego sztetlu na Wołyniu, który w 1942 r. Niemcy wspólnie z Ukraińcami spalili do fundamentów, a mieszkańców wymordowali. Foer odtworzył w powieści swoją podróż, a także zrekonstruował losy przodków, dając przy tym popis talentu i stylistycznej biegłości. Powieść zekranizowano, a w roli głównej obsadzono Elijaha Wooda, odtwórcę Froda z pamiętnego „Władcy Pierścieni".
Sześć lat później Hollywood wróciło do twórczości Foera i zekranizowało jego drugą powieść „Strasznie głośno, niesamowicie blisko", gdzie pisarz opowiedział o traumie po zamachach z 11 września 2001 r. Przeboju nie było, choć w obsadzie znaleźli się Tom Hanks i Max von Sydow.
Od tamtej pory Foer zamilkł jako powieściopisarz, choć nadal pisał i publikował książki. W 2009 r. głośne „Zjadanie zwierząt" opisywało mechanizmy masowej hodowli i uboju w Ameryce. A w 2010 r. opublikował eksperymentalną książkę „Tree of Codes" (Drzewo kodów) w hołdzie swemu ulubionemu pisarzowi Brunonowi Schulzowi i jego opowiadaniu „Ulica krokodyli".
W międzyczasie autor „Wszystko jest iluminacją" ożenił się z pisarką Nicole Krauss i razem doczekali się dwójki dzieci. Ale już w 2014 r. nadszedł kryzys. Problemy małżeńskie zbiegły się z terminem oddania kolejnej powieści do wydawnictwa i pisarz nie dotrzymał kontraktu. Potrzebował kolejnych dwóch lat, żeby się pozbierać (jest obecnie z żoną w separacji) oraz żeby napisać nową powieść.