– W naszym repertuarze jest ostatnia, wspaniała opera Verdiego, czyli „Falstaff” – mówi dyrektor teatru Stefan Sutkowski. – Teraz przyszła pora na jedną z pierwszych. „Rzekomy Stanisław” to utwór nie tylko piękny, ale i odpowiadający pod względem muzycznym oraz teatralnym zapotrzebowaniu naszej opery.
Inspiracją do powstania „Rzekomego Stanisława” było autentyczne wydarzenie. Gdy w 1733 r. Stanisław Leszczyński wyruszył z Lotaryngii do Polski, chcąc odzyskać tron odebrany mu przez Augusta II Sasa, poprosił pewnego oficera, by ten we Francji podszył się pod niego na czas podjętej w tajemnicy wyprawy.
Król nie pojawia się zatem na scenie, jest zaś rzekomy Stanisław Leszczyński wplątany na dodatek w miłosną intrygę. Sama akcja nie ma bowiem nic wspólnego z tym, co w konsekwencji podróży przydarzyło się monarsze, a w muzyce nie odnajdziemy motywów polskich. To typowe włoskie dzieło z melodyjnymi numerami wokalnymi, ale zarazem ciekawy polonik w historii opery.
Rzecz rzadko bywa wystawiana na światowych scenach, więc jej premiera warszawska już wzbudziła zainteresowanie. – „Rzekomego Stanisława” pokażemy zapewne na kilku festiwalach poza Polską – zapowiada dyr. Stefan Sutkowski. – Wierzę, że trud przygotowania inscenizacji się opłaci. Utwór wymaga licznej obsady i dekoracji, którą można ustawić tylko na dużej scenie. Nasza własna, wbrew temu co zwykło się o niej mówić, nie jest taka mała.
Spektakl reżyseruje Maciej Prus. – Nasze związki z tym artystą rozpoczęły się wiele lat temu, ale realizował u nas tylko wieczory teatralne złożone z drobnych utworów – mówi Sutkowski. – Teraz pracuje nad dużym operowym spektaklem.Stroną muzyczną „Rzekomego Stanisława” zajął się Ruben Silva. Po wtorkowej premierze w tym miesiącu zaplanowano jeszcze pięć przedstawień.