Jak długo artysta może być Wilkiem

Zaczęły się psuć moje relacje z żoną. Widziałem, jak Monika płacze, kiedy wracam do domu nad ranem albo po dwóch dniach. Zdałem sobie sprawę, że jeśli dalej będę żył rockandrollowo umrę jak paru innych artystów - mówi Robert Gawliński, lider zespołu "Wilki".

Aktualizacja: 10.11.2007 07:26 Publikacja: 09.11.2007 19:01

Robert Gawliński

Robert Gawliński

Foto: Fotorzepa, Michał Warda Mic Michał Warda

Jaki jest stan uzębienia i owłosienia Wilków w 15. rocznicę powstania stada?

Robert Gawliński:

Czasy, kiedy nosiłem loki, mam za sobą, ale nie jest źle. Koledzy preferują krótsze fryzury, co wskazuje na przerzedzenie owłosienia. Zęby trochę się stępiły, ale to dobrze, bo nie będziemy kąsać, tylko pogłębiać refleksje. Choć na pewno nie będziemy przerabiać naszego muzycznego mercedesa na cadillaca czy porsche. Tego nie chcą fani.

Tytuły piosenek z pierwszej płyty "Elli lama sabachtani", "Erol" czy "Amiranda" świadczyły o pana erudycji czy o pragnieniu egzotyki wyczuwalnym u Polaków po upadku PRL?

To znak czasów, kiedy Polak na Polaka mógł nareszcie spojrzeć z dumą. Zamiast chodzić do obskurnego samu, mógł się wybrać do delikatesów. Nasz debiut też był delikatesowy. A jeśli chodzi o tytuły nie nazwę przecież utworu "D... pa", bo nie jestem Maćkiem Maleńczukiem.

"Synu, nie bluzgaj" tak nazywała się parodia "Son Of The Blue Sky" Roberta Kasprzyckiego. Czy naczelny Wilk dopuszcza śmiech z własnej twórczości czy urażony może ugryźć?

Myślę, że nie wypada się śmiać z "Elli lama sabachtani". Z "Son of the Blue Sky" proszę bardzo. Z "Baśki też", bo to przecież piosenka wręcz bezczelna, autoparodia. Święty nie jestem, chodziłem po ogrodzie i śpiewałem o tych wszystkich dziewczynach. Mieliśmy świetną zabawę, a potem uznaliśmy z moją żoną Moniką, że wygłupy są na tyle fajne, iż pomogą w powrocie Wilków. Trafiliśmy w dziesiątkę. Na pewno chciałbym uniknąć sztucznej powagi, której doświadczyłem ze strony Bryana Adamsa. Chciał zaśpiewać moją piosenkę "Urke", ale pod warunkiem, że napisze własny tekst. Oryginalnego wykonać nie mógł, bo nie śpiewa o alkoholu, tylko o miłości. Jeśli tak niech zaśpiewa "Baśkę"!

Dlaczego rozwiązał pan Wilki w 1995?

Zaczęły się psuć moje relacje z żoną. Widziałem, jak Monika płacze, kiedy wracam do domu nad ranem albo po dwóch dniach. Zdałem sobie sprawę, że jeśli dalej będę żył rockandrollowo umrę jak paru innych artystów. Jestem takim typem, że bez ukochanej kobiety nie utrzymałbym się długo na powierzchni.

Łatwo było zejść ze sceny, zamieszkać jak zwykły śmiertelnik z rodziną?

Przez pierwszy rok niewiele się w domu udzielałem. Grałem na play station i jeździłem na rowerze treningowym, żeby odreagować dragi i hektolitry wypitych trunków. Nie występowałem, tylko nagrałem płytę "Solo".

Powrót Wilków w 2001 r. nie odrodził starych pokus?

Udany comeback przypomina pierwsze sukcesy. Artysta pali cygaro, pije najlepszy koniak i zaczyna tracić kontrolę nad rzeczywistością. Myśli, że jak coś chce może to mieć. Ale wiedziałem już, że to jest myślenie złudne i zgubne. Odmówiłem grania tylu koncertów, ile nam proponowano. Nie chciałem być gościem we własnym domu, spotykać się z synami raz na jakiś czas.

Teraz jest pan synonimem szczęściarza, czego się dotknie to przebój. Ale grupy przed Wilkami, Madame czy Opera, chociaż odnosiły duże sukcesy kończyły pechowo. Co musiał pan zmienić?

Zaczęło mi się dobrze wieść, kiedy wziąłem sprawy w swoje ręce. Postanowiłem, że Wilki nie będą przypominały młodych polskich zespołów z końca lat 80., którym nic nie wychodziło, bo były źle zorganizowane, nie miały lidera i wyrazistego stylu.

Modna była alternatywność, underground i artystyczna niezależność. Może dlatego, że nie umieliście komponować przebojów?

Alternatywność była chorobą większości z nas. Piosenki nie mogły być wesołe. Wiele nauczył mnie Marek Jackowski, u którego mieszkałem przez rok, i Zbyszek Hołdys, goszczący mnie przez pół roku. Gadaliśmy i graliśmy całymi dniami, nie zauważając, że zmieniają się pory roku. To były inne czasy. Zbyszek i Marek byli wtedy wolnymi ludźmi. I dostrzegli we mnie muzycznego partnera.

A teraz z kim chciałby pan zagrać?

Z Lechem Janerką. Myślę, że kiedyś pojadę do Wrocławia i powiem: Lechu, mam kilka fajnych piosenek, może ty też masz kilka? Pograjmy i zróbmy sobie przyjemność.

Jak będzie wyglądała balanga z okazji 15-lecia?

Przygotowując rocznicowy boks, znalazłem w archiwach zapis koncertu i bankietu z 1993 r., kiedy obchodziłem trzydzieste urodziny. Kogo tam nie było! Co się nie działo! Dziś nie jestem pewien, czy dałoby się powtórzyć tamtą atmosferę. Jestem przerażony, że wszyscy daliśmy się omotać show-biznesowi, zaprząc do muzycznego kieratu. Młodzi najmniej myślą o poświęceniu się muzyce taka sztuka dla sztuki. Nie widzę u nich determinacji wspaniałej Amy Winehouse.

Jest tak zdeterminowana, że na niedawnej gali MTV w Monachium wyglądała jak trup. Jak pan myśli, ile jeszcze pożyje.

Ma problem z narkotykami, ale pokazuje też wszystkie barwy rock and rolla, którego brakuje naszym wiecznym debiutantom.

A pan co? Koniec pieśni?

Ja już swoje przeżyłem. Moje pokolenie powoli odchodzi na emeryturę. Ale kiedy gaśnie stara gwiazda, jej miejsce zajmują nowe. Tak jest w kosmosie, niestety nie w polskiej muzyce. Mnie i starszych kolegów nie ma kto zastąpić.

Robert Gawliński (1963), gitarzysta i wokalista. Autor i kompozytor takich przebojów jak „Baśka”, „Bohema”, „Urke”, „Eroll”, „Son of the Blue Sky”, „Glorya”, „Elli lama sabachtani”. Największe sukcesy odniósł na czele Wilków i solo. Zaczynał w zespole Gniew. Popularność zdobył współtworząc nowofalową formację Madame. Grał w Made In Poland, a także w Operze – wraz z muzykami Republiki. Potem stworzył ze Zbigniewem Hołdysem grupę Didet-Bidet. Z żoną Moniką ma synów bliźniaków: Emanuela i Beniamina. Obecnie Wilki wraz z Robertem Gawlińskim tworzą: Mikis Cupas (gitara), Leszek Biolik (bas), Andrzej Smolik (klawisze), Hubert Gasiul (perkusja).

—j. c.

Pierwszy w historii zestaw Wilków wydany na 15-lecie zespołu zawiera dziewięć płyt, w tym dwie bonusowe z niepublikowanymi wykonaniami oraz DVD. Podstawowa dyskografia to: „Wilki” (1992), „Przedmieścia” (1993), „Acousticus Rockus” (1994), „IV” (2002), „Watra” (2002) i „Obrazki” (2006). Pierwszy kompakt bonusowy wypełniają nagrania z pierwszego okresu działalności: m.in. akustyczne wersje z audycji „Brum”, próbę z klubu Hybrydy. Na drugiej płycie bonusowej są fragmenty koncertu w londyńskim klubie Mean Fiddler (2005 r.) oraz w nowojorskiej Europie (2006). Atrakcję wydawnictwa stanowi 21 teledysków (m.in. w reżyserii Mariusza Trelińskiego, Małgorzaty Maliszewskiej, Jaoanny Rech i Kuby Wojewódzkiego), a także pięć recitali, m.in. z festiwalu opolskiego (1994 i 2002 r.), sopockiego (1992) oraz w Muzycznej Jedynce.

Lider zespołu obchodzi wraz z kolegami 15-lecie powstania grupy. W przyszłym tygodniu ukaże się dziewięciopłytowy zestaw zawierający albumy, teledyski i recitale

Jaki jest stan uzębienia i owłosienia Wilków w 15. rocznicę powstania stada?

Robert Gawliński:

Pozostało 99% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla