We Wrocławiu rozgorzał spór o XIX-wieczną wieżę ciśnień przy ul. Na Grobli‚ przyszłą siedzibę Centrum Nauki‚ do której władze miasta chciały dobudować szklaną klatkę schodową – walcowatą „przyssawkę” rodem z galerii handlowych. „Przyssawka” kształtem miała pewnie nawiązywać do stojącego obok wieży komina‚ ale taka zabawa w kółko i krzyżyk z zabytkowym obiektem nie spodobała się ani miejskiemu architektowi‚ ani konserwatorom zabytków. – Jestem przekonana‚ że tam można by poszukać innych rozwiązań‚ taki temat wymaga naprawdę działania w białych rękawiczkach – powiedziała mi Katarzyna Hawrylak-Brzezowska‚ miejski konserwator zabytków we Wrocławiu.
Następnego dnia po naszej rozmowie okazało się‚ że miała rację. Nieoczekiwanie pojawiły się „inne rozwiązania” i w sprawie może dojść do kompromisu. Sam spór pokazuje jednak‚ że nawet jeśli zaczyna się w Polsce dostrzegać potencjał architektury poprzemysłowej‚ to trudniej uchwycić jej niekonwencjonalny seksapil. A przecież nie wszystkim do twarzy w koralikach z Jabloneksu.Weźmy nagradzaną łódzką Manufakturę‚ zespół XIX-wiecznych ceglanych budynków dawnego imperium tkackiego przemysłowca Izraela Poznańskiego‚ które zrewitalizowano niemal bez ingerencji w oryginalne bryły‚ tworząc mały rynek. Dobudowana tu olbrzymia galeria handlowa nie przytłacza‚ ponieważ od strony historycznych zabudowań widać tylko jej wejście‚ płaską szklaną ścianę. Dobre wrażenie psuje jeden element – budynek restauracyjny‚ łącznik między częścią współczesną‚ stricte komercyjną, a zabudową pofabryczną. Typowe szkiełko udające brylant – ceglastym kolorem banalnie nawiązujący do otoczenia.
Poprzemysłowa architektura lepiej znosi surowe dodatki. Pofabryczny budynek w miejscowości Tomar w Portugalii zaadaptowała na centrum sztuki lizbońska pracownia Embaixada Arquitectura. Z zewnątrz obiekt jedynie odmalowano‚ w środku‚ po całkowitym wyburzeniu oryginalnych wnętrz‚ z kanciastych brył utworzono‚ jak relacjonuje magazyn „Wallpaper”‚ „miniaturowy widok miasta – dachów‚ ulic‚ publicznych skwerów”. Oparto się na silnym kontraście – zestawiając biel ścian i połyskujących podłóg z ciemnym betonem o wyraźnej fakturze uformowanym w skomplikowane geometryczne wzory.
Użycie betonu podkreśla industrialną przeszłość obiektów. Widać to w Starej Papierni w podwarszawskim Konstancinie zarówno w części zewnętrznej, jak i wewnętrznej budynku. Papiernia‚ autorstwa pracowni Bulanda‚ Mucha – Architekci‚ jest jednak przykładem powściągliwego podejścia do rewitalizacji poprzemysłowych budynków. Podobny brak ingerencji widać w warszawskim Centrum Artystycznym Fabryka Trzciny. Tylko dzięki wywieszonym na zewnętrznej ścianie gablotom z repertuarem domyślamy się‚ że nie produkuje się tu już dziś marmolady‚ konserw ani pepegów. W kolejno ogłaszanych w Polsce konkursach zwyciężają rozwiązania‚ których myśl przewodnia brzmi: oddać głos przywracanym do życia budynkom. Taka jest zwycięska koncepcja w konkursie na adaptację starej elektrowni w Radomiu przy ul. Kopernika (biura architekta Andrzeja Kikowskiego) i projekt Muzeum Sztuki Współczesnej w dawnej fabryce Schindlera w Krakowie‚ opracowany przez włoską pracownię Claudia Nardi.
Przez siedem lat niedościgłym wzorem lakonicznej rewitalizacji była londyńska galeria Tate Modern. Szwajcarska pracownia Herzog & de Meuron do budynków po elektrowni z 1947 roku dodała zaledwie: świetlny akcent na kominie‚ a na dachu – dwupiętrowy pawilon‚ tzw. snop światła ciągnący się na całej długości. Ale galeria się rozbudowuje. I Szwajcarzy wykonali zwrot o 180 stopni z pełnym poparciem władz miasta i brytyjskiego rządu‚ który przyznał właśnie w tym celu 50 mln funtów grantu. Potężna przeszklona piramida o nieregularnych brzegach przypominających powysuwane szuflady wygląda, jakbyśmy ją zastali w trakcie eksplozji. Ma być gotowa w 2012 roku.