Reklama

Klasyka wreszcie odświeżona

Festiwal Beethovenowski był bardziej atrakcyjny niż w poprzednich latach, z ciekawszym programem i bardzo dobrymi wykonawcami.

Aktualizacja: 21.03.2008 19:18 Publikacja: 21.03.2008 16:14

Koncert Radio-Symphonie Orchester Berlin pod batutą Marka Janowskiego. Na zdjęciu mezzosopran Anke V

Koncert Radio-Symphonie Orchester Berlin pod batutą Marka Janowskiego. Na zdjęciu mezzosopran Anke Vondung i dyrygent Marek Janowski.

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Patron zobowiązuje, więc co roku trzeba słuchać dzieł Ludviga van Beethovena. Ile razy można jednak kusić wykonaniem jego którejś symfonii, skoro i tak grywają je nieustannie wszystkie krajowe filharmonie? Dla Wielkanocnego Festiwalu Beethovenowskiego to pytanie jest szczególnie istotne. Przez 11 poprzednich edycji unikał eksperymentów, cenił zaś solidne wykonanie dobrze znanej klasyki.

Na inaugurację wybrano po raz kolejny "Missa solemnis" Beethovena, ale z mało ciekawej interpretacji pod dyrekcją Kazimierza Korda w pamięci pozostaną jedynie głosy fińskiego tenora Jormy Silvastiego i niemieckiego basa René Pape. A przecież ta sama msza rozpoczynała ostatnią Wratislavia Cantans i dyrygent Paul McCreesh odczytał ją zupełnie inaczej, wbrew tradycji. Był to koncert kontrowersyjny, ale długo o nim dyskutowano.

Na Festiwalu Beethovenowskim spory o inne podejście do klasyki się nie zdarzają, bo nie daje on ku temu okazji. Jeśli teraz emocji było więcej, to dzięki ciekawszemu niż dotychczas zestawowi utworów. Organizatorzy zdali sobie sprawę z konieczności programowego liftingu. A może ponadto zrozumieli, że ta impreza musi oferować publiczności to, czego nie ma ona okazji słuchać na co dzień.

Przy ogromnie rozbudowanym programie (24 koncerty w Warszawie oraz kilkanaście w Białymstoku, Gdańsku, Łodzi i Krakowie) nie da się nieustannie zaskakiwać słuchaczy, choć ci stawiali się tłumnie każdego wieczoru. Wystarczy jednak kilka wydarzeń, by cały festiwal nabrał wyjątkowego charakteru. Tak właśnie się stało choćby dzięki kantacie "Gurrelieder" Arnolda Schönberga, którą po raz ostatni wykonano w Warszawie 35 lat temu, czy VIII symfonii Antona Brucknera. Przyjechali z nią berlińscy muzycy i niemiecki dyrygent Marek Janowski, bo żaden polski mistrz batuty – poza Stanisławem Skrowaczewskim – nie ma odwagi zmierzyć się z monumentalnymi dziełami tego kompozytora.

Festiwal dał też to, czego brakuje w naszym życiu muzycznym – możliwość posłuchania zagranicznych orkiestr. Takich jak Radio-Symphonie Orchester z Berlina w dziele Brucknera czy Filharmonia Monachijska w muzyce z baletu "Ognisty ptak" Strawińskiego. Deutsche Kammerphilharmonie Bremen pod batutą Trevora Pinnocka z wdziękiem odświeżyła symfonie Haydna i Mozarta. Zaskoczyła poziomem mało u nas znana Lahti Symphony Orchestra.

Reklama
Reklama

Ten orkiestrowy zestaw organizatorzy uzupełnią w czerwcu specjalnym występem brytyjskiej Royal Philharmonic pod batutą Daniela Gattiego (wcześniejsze terminy muzycy mieli już zajęte). Koncert dojdzie do skutku tylko w Łodzi, gdyż warszawskie władze odmówiły finansowego wsparcia.

"Gurrelieder" Arnolda Schönberga. W tej kantacie z początków XX w. dyrygent Jacek Kaspszyk oraz bardzo dobrzy śpiewacy pokazali, że w tym ogromnym dziele są nie tylko monumentalne pomysły instrumentacyjne, echa posępnego Wagnera, ale i wiele urokliwych rozjaśnień. A 80-letnia Christa Ludwig, jedna z największych śpiewaczek ostatniego półwiecza, w monologu Narratora nadała każdemu słowu znaczenie idealnie przystające do muzyki.

"Lodoiska" Luigi Cherubiniego. Opera, której nie wykonywano w Polsce od 200 lat, to fascynujący przykład tego, czym inspirował się w swej twórczości Beethoven. Akcja rozgrywa się na ziemiach polskich w XVII w., więc to również ciekawy polonik, jakich niewiele mamy w historii światowej sztuki.

VIII symfonia Antona Brucknera. Ogromne dzieło, trwające prawie 90 minut. Dyrygent Marek Janowski i RadioSymphonie Orchester z Berlina udowodnili, że każda nuta jest tu ważna w rozwoju pasjonującej narracji, a kaskada dźwięków nie powinna przytłaczać słuchaczy, lecz zachwycić urodą brzmienia muzyki Brucknera. A część trzecia – Adagio – rzeczywiście, jak chciał kompozytor, prowadziła słuchaczy na spotkanie z absolutem.

 

 

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama