Miała zaledwie 21 lat, gdy podbiła publiczność Teatru Wielkiego w „Łucji z Łammermooru”. Po tym wieczorze recenzent „Kuriera Warszawskiego” napisał: „Połączyło się tu szczęśliwie wszystko, żeby wydać śpiewaczkę dawnej szkoły, należącą do tych artystek, których konstelacja już dziś na horyzoncie sztuki zagasła”.
Już na początku kariery stała się kontynuatorką najwspanialszych tradycji belcanta. Ceniono ją za kreacje w operach Rossiniego, Belliniego, Donizettiego, Verdiego. Ale chętnie śpiewała też Mozarta, była wybitną interpretatorką pieśni, w wieku dojrzałym sięgnęła po niektóre role wagnerowskie. A w 1902 r. wystąpiła jako Ulana na nowojorskiej premierze opery Paderewskiego „Manru”.
Jej życie przypomina kolejną wersję losów bajkowego Kopciuszka. Była córką wędrownego nauczyciela muzyki na Podolu, w dzieciństwie zaznała biedy. Studia muzyczne we Lwowie, Wiedniu i Mediolanie odbyła dzięki finansowej pomocy życzliwych przyjaciół. Z domu Kochańska, w świecie stała się znana jako Sembrich (to panieńskie nazwisko jej matki). Śpiewała na najważniejszych scenach Europy, ale największe triumfy święciła przez 25 lat w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, gdzie do dziś w foyer na honorowym miejscu wisi jej portret.
Występowała przed monarchami, od których w darze otrzymywała klejnoty. Swą bezcenną biżuterię lubiła zakładać do scenicznych kostiumów. Była prawdziwą primadonną oczekującą szczególnych względów, ale i wielką patriotką. W programach recitali zawsze umieszczała pieśni polskich kompozytorów, a w czasie I wojny światowej organizowała w Ameryce pomoc dla Polaków. W uznaniu swych zasług na tym polu otrzymała order Polonia Restituta.
Zmarła w 1935 r. w Nowym Jorku, pochowana została w Dreźnie. W jej dawnym domu w Bolton Landing w stanie Nowy Jork istnieje dziś Muzeum Marcelli Sembrich-Kochańskiej, którym kieruje The Marcella Sembrich Memorial Association, założone przez żonę jej syna Willy’ego Stengla.