Bioludzie, czyli ekoentuzjazm po francusku

Jedzą bioburgery i korzonki w green barach, piorą, używając indyjskich orzechów, jeżdżą do pracy na rowerze, a ich dzieci nie noszą jednorazowych pieluch. Co znaczy we Francji być modnym zielonym

Aktualizacja: 16.07.2008 19:00 Publikacja: 16.07.2008 01:38

Bioludzie, czyli ekoentuzjazm po francusku

Foto: Rzeczpospolita

Dla prawdziwych maniaków ekologicznego stylu życia nic nie jest nazbyt naturalne. Ci, którzy mają pieniądze, jeżdżą hybrydową toyotą prius z napędem elektrycznym i inteligentnym sposobem parkowania. Ale już marzą o najnowszej ekologicznej limuzynie BMW. Biedniejsi paryżanie korzystają z miejskich rowerów Velib albo chodzą wszędzie na piechotę.

Biblią ich wszystkich jest książka „Green Is the New Black. How to Change the World with Style” (Zieleń to nowa czerń. Jak stylem życia zmienić świat) autorstwa angielskiego dziennikarza Tamsina Blancharda z przedmową top modelki Lily Cole. To przewodnik po ekologicznych tendencjach w modzie i etycznych zakupach. Odpowiada na pytanie, czym jest organiczna bawełna, fair trade i gdzie kupować bioprodukty albo ubrania vintage.

Jak być zielonym i trendy? – pyta we wstępie do książki Lily Cole. Jest na to kilka sposobów. Cztery podstawowe to: nosić dżinsy marki Edun stworzonej przez piosenkarza Bono i jego żonę Ali Hewson. Bywać w szykownej i niezwykle popularnej w Paryżu bioorganicznej Bioboa na ulicy Danielle Casanova niedaleko opery. W tej restauracji, otwartej niedawno przez przyjaciółkę Lennny’ego Kravitza Mariel Gamboa, za ok. 20 euro można zjeść bioburgera, popijając sokiem ze świeżych warzyw lub lemoniadą z hibiskusa.

Trendy jest też stać się, wzorem Julii Roberts, rzecznikiem jednej z firm produkujących biopaliwa albo jak modelka Gisele Bunchen walczyć z wycinaniem lasów Amazonki. Na koniec pozostaje jeszcze stworzyć film o przyszłości Ziemi, wzorem Ala Gore’a i Leonarda DiCaprio.

Wegetarianie, przeciwnicy samochodów, działacze ekologiczni – wszyscy zakładają płócienne ubrania i noszą espadryle na słomianej podeszwie. Ich dzieci nigdy nie nosiły pampersów, a w ich domu, na podwórku czy w ogrodzie, stoi wiadro do łapania deszczówki.

– Moja synowa ma bzika na punkcie ochrony środowiska – opowiada „Rz” Ingrid Bera mieszkająca niedaleko Chantilly pod Paryżem. – Używa tylko ekologicznych toreb, segreguje odpady, nie włącza klimatyzacji w samochodzie, stosuje tylko naturalne kosmetyki Jo Wood Organics stworzone przez żonę gitarzysty The Rolling Stones Ronniego Woodsa. Zawsze myje kubeczki po jogurcie przed wyrzuceniem ich do kosza oznaczonego na żółto. Nigdy nie używa jednorazowych sztućców, a z Tajlandii sprowadziła biodegradowalne miseczki zrobione z ryżu. Ostatnio zaś zapisała się do Amap (stowarzyszenia podtrzymania wiejskiego rolnictwa). Idea stowarzyszenia sięga 2001 roku i pochodzi z Japonii – wylicza Bera. – Ludzie wpłacają pewną sumę, by przez np. pół roku otrzymywać codziennie kosz świeżych warzyw i owoców prosto z gospodarstwa. Można też dostawać jajka, ser, mięso. Koszt to ok. 15 euro dziennie – wyjaśnia.

W regionie Provence-Alpes-Cote d’Azur działa dzisiaj 45 oddziałów Amap. W całej Francji świeże produkty ekologiczne kupuje w ten sposób ponad 100 000 ludzi. Również w Paryżu. Chociaż tam, by stać się członkiem stowarzyszenia, trzeba się wpisać na listę oczekujących. Nie dlatego, że brakuje rolników chętnych do dostarczania jedzenia, ale dlatego, że w regionie Ile’de-France nie ma zbyt wielu terenów uprawnych. – Ludzie muszą się nauczyć, że nie można mieć wszystkiego od razu, a innych trzeba uczyć, jak się zdrowo odżywiać. Amap to świetny pomysł, ale to tylko kropla w morzu – mówił w lipcu w wywiadzie dla francuskiej telewizji TF1 Jean Lheritien z Perpignan, prezes francuskiego stowarzyszenia Slow Food.

– Synowa bardzo chwali tę inicjatywę – przekonuje Ingrid Bera. – To również miłe w sensie kontaktów międzyludzkich. Farmer dobrze ją zna, zawsze pożartuje, opowie, co jak rośnie albo dlaczego nie rośnie.

Proekologiczne obyczaje to nie tylko jedzenie. Ekoentuzjaści chętnie zamiast proszku do prania używają orzechów, a raczej ich łupin. Rosną w Azji, na 15-metrowych drzewach orzechowca myjącego (łac. sapindus). W Indiach i Nepalu od wieków stosowane były jako naturalny środek piorący. Orzechowce dają pierwsze owoce dopiero po dziesięciu latach, ale za to owocują przez kolejne 90 lat. Orzechy są suszone i zgniatane. Ich łupiny zawierają do 15 proc. saponiny, naturalnego środka pieniącego, działającego jak mydło, całkowicie biologicznie rozkładalnego. W dodatku kilogram łupin dla czteroosobowej rodziny wystarcza na cały rok – przy dwóch, trzech praniach tygodniowo.

„Ekologia jest ich religią” – pisze na łamach „Madame Figaro” popularna publicystka Dalila Kerchouche. „Prowadzą prawdziwą krucjatę, by uratować naszą planetę. Odżegnują od czci i wiary tych, którzy w zimie jedzą egzotyczne owoce, jeżeli muszą lecieć samolotem, płacą za bilet kartą Bleue Agir, która część zysków przekazuje organizacjom ekologicznym. Biorą prysznic, zamiast się kąpać, wyłączają telewizor, zamiast zostawiać go w stanie czuwania. Planują kupno suchego WC, w którym organiczne odpady rozkłada biologiczna mieszanka kultur bakterii. Marzą o drewnianym owalnym domku Domespace, który się kręci, zmieniając swoje położenie w zależności od padania promieni słonecznych”.

Kto nie może sobie pozwolić na drogie ekologiczne rozwiązania w swoim domu, może nosić proekologiczną koszulkę lub torbę. Hitem są nadruki na papierowych torbach i T-shirtach, które ściągnąć można ze stron internetowych. Na trend odpowiedział nawet luksusowy dom mody Hermes, który na swojej stronie www.hermes.com udostępnia nadruki znane ze swoich skórzanych kolekcji. Potrzebne są tylko T-shirt albo torba, specjalna folia, drukarka i żelazko.

Po takiej koszulce z napisem „God save the Green” francuskiej firmy Colette i trampkach z naturalnej bawełny i kauczuku firmy Veja poznać można francuskiego proekologa. Proekolożka założy jeszcze papierową biżuterię origami. Jeśli zdecydują się na małżeństwo, wezmą ekologiczny ślub Green z zaproszeniami na papierze z makulatury i w deszczu biologicznie rozkładalnego konfetti.

Dla prawdziwych maniaków ekologicznego stylu życia nic nie jest nazbyt naturalne. Ci, którzy mają pieniądze, jeżdżą hybrydową toyotą prius z napędem elektrycznym i inteligentnym sposobem parkowania. Ale już marzą o najnowszej ekologicznej limuzynie BMW. Biedniejsi paryżanie korzystają z miejskich rowerów Velib albo chodzą wszędzie na piechotę.

Biblią ich wszystkich jest książka „Green Is the New Black. How to Change the World with Style” (Zieleń to nowa czerń. Jak stylem życia zmienić świat) autorstwa angielskiego dziennikarza Tamsina Blancharda z przedmową top modelki Lily Cole. To przewodnik po ekologicznych tendencjach w modzie i etycznych zakupach. Odpowiada na pytanie, czym jest organiczna bawełna, fair trade i gdzie kupować bioprodukty albo ubrania vintage.

Pozostało 87% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Kultura
Jubileuszowa Gala French Touch La Belle Vie! w Warszawie
Kultura
Polskie studio Badi Badi stworzyło animację do długo wyczekiwanej w świecie gamingu gry „Frostpunk 2”
Kultura
Nowy system dotacji Ministerstwa Kultury: koniec ingerencji gabinetu politycznego
Kultura
Otwarcie Muzeum Sztuki Nowoczesnej za miesiąc, 25 października