Od czego zaczął się projekt „Na Pradze jest jazz”?
Tomasz Kaliński: Artyści wybrali Pragę niezależnie od rozmaitych zabiegów władz próbujących wpływać na zmianę jej wizerunku. Na Pradze jest to coś. Zaczęły tu wyrastać galerie, pracownie i kluby gromadzące wokół siebie nie tylko twórców, ale i coraz bardziej liczną grupę entuzjastów praskiej bohemy. Gorzej jest z życiem muzycznym. Stąd projekt „Na Pradze jest jazz”, którego pomysł nosiłem w głowie na długo, zanim znalazłem się w praskim domu kultury. Teraz mogę zacząć go realizować.
Jaka jest idea projektu?
Chcemy trafić z dobrą muzyką do możliwie szerokiej grupy publiczności, również takiej, która do domu kultury na koncert by nie przyszła. Jestem już po rozmowach w kilku klubach. W każdym z nich moja propozycja została przyjęta co najmniej z zainteresowaniem. W tej chwili dopełnić musimy tylko formalności. Zaczynamy we wrześniu. Potem co miesiąc będą koncerty w klubach prezentujące różnych wykonawców reprezentatywnych dla współczesnego jazzu. Chcemy, żeby nie zabrakło miejsca i dla jazzu tradycyjnego, i dla awangardy, muzyki inspirowanej wpływami etnicznymi, jak i zjawisk peryferyjnych zaliczanych dzisiaj do jazzu. W planach na bardziej odległą przyszłość mam zaproszenie do współpracy Mariusza Adamiaka.
Jak doszło do wybrania na miejsce koncertu byłej Wytwórni Wódek Koneser?