Jego obsesja kobiecego ciała objawiła się ponoć już w dzieciństwie, gdy jako kilkuletni chłopczyk zobaczył po raz pierwszy na pół rozebraną kobietę – swoją nianię. Ten widok go zafascynował i tak dalece podziałał na wyobraźnię, że za przykładem starszego przyrodniego brata mały Helmut zaczął z pasją studiować magazyny z nagimi dziewczynami. A kiedy sam zaczął fotografować piękne modelki, nie widział w nich zwiewnych delikatnych kwiatów, lecz przywdziewał w ortopedyczne gorsety, dawał im w ręce pejcze, ubierał w futra, które zarzucały na nagie ciało, jadąc metrem. Pozowały mu nie tylko Cindy Crawford, Nadja Auermann, Claudia Schiffer czy Carla Bruni, ale także sędziwa, ponad 90-letnia Leni Riefenstahl, reżyserka. Sportretował ją na zamówienie „Vanity Fair”, nie zważając na jej nazistowskie sympatie. – Jak przystało na starą k..., myślałem tylko o zdjęciach, które miałem nadzieję zrobić tego dnia – wyznał szczerze w swojej autobiografii.
Prace Newtona są dziś sprzedawane na aukcjach za setki tysięcy dolarów, a on sam uważany jest za klasyka fotografii.
Jego życie zawodowe było uzupełnieniem prywatnego. Urodził się w 1920 roku w Berlinie, w rodzinie amerykańsko-żydowskiej jako Helmut Neustaedter. Miał 12 lat, gdy stał się właścicielem pierwszego aparatu fotograficznego, i szybko uznał, że robienie zdjęć jest ciekawsze niż nauka w szkole. Porzucił ją cztery lata później.
Został uczniem znanej berlińskiej fotografki mody – Yvy. Uciekając przed nasilającymi się represjami nazistów, wyjechał w 1938 roku do Singapuru, a potem do Australii. I od razu zaczął wdawać się w romanse. Ale służył też przez pięć lat w australijskiej armii, pracując w logistyce. Zmienił nazwisko na Newton i prowadził własne studio fotograficzne, pracował m.in. dla „Playboya”. Wkrótce poznał przyszłą żonę, June Brunell, australijską aktorkę, z którą tworzyli dobraną parę przez całe życie. Co jednak nie oznacza, że przestał zauważać powaby innych kobiet. Od końca lat 50. ubiegłego wieku skoncentrował się na fotografowaniu mody. W 1961 roku przyjechał do Paryża, a jego zdjęcia pojawiały się m.in. w prestiżowym „Vogue’u”.
– Robię tylko to, co mi się podoba – mówił nonszalancko o swoich zdjęciach, szokując perwersyjną wyobraźnią.