Film o tragedii na lotnisku

Dariusz Jabłoński opowie o śmierci Roberta Dziekańskiego, Polaka, który zginął przed rokiem na lotnisku w Vancouver. Policjant poraził go prądem z paralizatora

Aktualizacja: 14.10.2008 08:23 Publikacja: 13.10.2008 19:18

Film o tragedii na lotnisku

Foto: youtube

– Rok temu, kiedy przeczytałem w Internecie wiadomość o śmierci Polaka na lotnisku w Vancouver, nie mogłem przestać o tym myśleć – mówi reżyser. – Postanowiłem zrobić o tym film. Opowiedzieć o strachu. Bo śmierć Roberta Dziekańskiego była wynikiem strachu przed obcym. Przed ludźmi, którzy zaczęli krążyć po świecie, i przychodzą do naszego domu. Po 11 września boimy się. Terroryści trafili nas w najczulsze miejsce, zamknęli nam bramy wolności. Latanie zamieniło się w koszmar, bo na lotniskach lęk jest zamknięty jak w probówce. Sam rozglądam się, z kim wsiadam do samolotu.

[srodtytul]Matka i syn [/srodtytul]

Film ma się zacząć, gdy Robert Dziekański wychodzi ze swego mieszkania w Gliwicach.

– Ostatniej nocy, pakując się, kilka razy rozmawiał z matką przez telefon. Mówił jej o swoim lęku, a ona powtarzała, żeby się nie bał, bo jedzie do lepszego świata, gdzie wszyscy się nim zaopiekują. Powiedziała, że będzie czekała na końcu tej drogi. I czekała. 25 metrów od niego.

"Imigranci" są opowieścią o matce i synu. Zofia Cisowska wychowywała Roberta sama. Ciężko pracowała, sprzątała biura. Była kobietą inteligentną, ciekawą świata. Dużo czytała i swoją pasją zaraziła Roberta.

– Z trzech toreb, które ze sobą zabrał w podróż, najmniejsza była z rzeczami osobistymi i ubraniami – opowiada Jabłoński. – Bo matka mówiła mu: "Niczego nie bierz, wszystko ci tu kupię". Ale wziął książki. Pasjonował się geografią. Od najmłodszych lat wycinał artykuły, wklejał do zeszytów. Razem z matką jeździli po Polsce. Byli w Szczawnicy, Zakopanem, nad morzem. Od momentu, kiedy matka pojechała do Kanady, żył myślą, że kiedyś do niej dojedzie.

Dziekański skończył szkołę zawodową, miał uprawnienia murarskie. Przez jakiś czas był górnikiem, ale bał się zjeżdżać pod ziemię. Zaczął pracować na budowach. Mieszkał z matką. Zofia Cisowska wyjechała za ocean, mając 53 lata. W Kamloop zarabiała sprzątaniem. Nauczyła się angielskiego, przyjmowała każde zlecenie, z myślą, że kiedyś sprowadzi do Kanady syna. Po sześciu latach osiągnęła dochód, który pozwolił jej wystosować oficjalne zaproszenie. Z Robertem chciała założyć biznes. Tamtego dnia miało się spełnić ich marzenie.

[srodtytul]Godziny horroru[/srodtytul]

– Interwencja w sprawie Dziekańskiego zajęła czterem policjantom niecałą minutę. – mówi Dariusz Jabłoński. – 47 sekund szli w jego stronę, reszta trwała 10 sekund. Dziekański podniósł ręce do góry, ale z nim nie rozmawiali. Bali się go. Był inny, zdenerwowany, coraz bardziej niespokojny. Może pomyśleli: "Lepiej go obezwładnić prądem, niż pozwolić, żeby nas zabił".

Świadkowie, którzy zauważyli Dziekańskiego na lotnisku, mówią, że był spokojny. Ktoś podał mu wodę. Do dzisiaj nie wiadomo, co robił przez tyle godzin.

– Mógł po prostu siedzieć i się gapić – mówi Jabłoński. – Byłem na lotnisku w Vancouver, przeszedłem wszystkie jego strefy. To jedno z najpiękniejszych i najbardziej przyjaznych lotnisk, jakie widziałem. Człowiek nie czuje się jak w betonowym bunkrze. Tam są kwiaty, drzewa. Kaskady wody spływają po ścianach. Stoją piękne, indiańskie rzeźby. Wszystko jest przeszklone.

Nad halą z karuzelami bagażowymi, gdzie siedział Dziekański, są antresole, po których przewijają się tłumy ludzi. Więc może rozglądał się i czekał na matkę. Bo powiedziała mu przez telefon, że spotkają się przy bagażach. Nikt z obsługi lotniska nie zwrócił na niego uwagi, on sam nie umiał trafić do Immigration Office, a matki, mimo próśb, nie wpuszczono do strefy dla pasażerów. Po drugiej stronie szalała z niepokoju. Była z kierowcą Kanadyjczykiem, który przywiózł ją z Kamloop samochodem. Urzędnicy na lotnisku zapewniali ich, że nikt taki nie przyleciał. Pracownica informacji ogłosiła, że poszukiwany jest Robert Dziekański. Pani Zofia do dzisiaj ma żółtą kartkę, na której napisała jej fonetycznie nazwisko.

Ale komunikat było słychać tylko po stronie oczekujących. Wreszcie znajomy matki poszedł do Immigration Office. Tam powtórzono mu, że na hali na pewno nie ma żadnego emigranta z Polski. Wsiedli do samochodu, by wrócić 300 km do Kamloop.

[srodtytul]System się broni[/srodtytul]

Po powrocie do domu Zofia Cisowska zastała na sekretarce informację, by zgłosiła się na lotnisko. Porannym autobusem wróciła do Vancouver. Tam policjantka powiedziała jej, że Robert nie żyje. Kobieta zemdlała.

Sprawę od początku próbowano wyciszać. Jednak w Internecie ukazały się dwa filmy – jeden nakręcony komórką, drugi amatorską kamerą. Policja i władze lotniska zaczęły się bronić. Pojawiły się informacje o chorobie i kryminalnej przeszłości Dziekańskiego.

– Procedura otrzymania wizy emigracyjnej trwa blisko rok – mówi Jabłoński. – I dokładnie prześwietlono przeszłość i stan zdrowia Dziekańskiego.

Prowadzone od roku śledztwo nie zaowocowało dotąd żadnymi wnioskami. Funkcjonariusze winni śmierci Dziekańskiego przesłuchiwani są dopiero teraz. Producent paralizatorów, choć na świecie zanotowano już ponad 300 przypadków śmierci spowodowanych ich użyciem, zapewnia, że to broń bezpieczna. Nic dziwnego: wszedł na rynek kanadyjski, podpisał kontrakt z policją amerykańską, a teraz walczy o rynek francuski.

Jabłoński mówi jednak, że nie chce zrobić polskich "Zabaw z bronią". To ma być film oparty na faktach, zrealizowany niemal paradokumentalną metodą. Film o wielkiej ludzkiej tragedii.

[b]Po śmierci Roberta Dziekańskiego w Internecie pojawiły się filmy nakręcone komórką i amatorską kamerą, które zarejestrowały wydarzenia na lotnisku:[/b]

[ramka]Jak zginął polski emigrant Robert Dziekański

13 października 2007 r. Robert Dziekański, robotnik budowlany z Gliwic, wylądował na lotnisku w Vancouver. Przyleciał do matki. Nie znał języka i świata, w którym się znalazł. Utknął na lotnisku, gdzie przez kilkanaście godzin nikt się nim nie interesował. Wreszcie, zdenerwowany i bezradny, zaczął walić krzesłem w drzwi, przez które chciał wyjść do hali oczekujących. Wtedy zjawiło się czterech policjantów, którzy porazili go prądem o wartości kilkudziesięciu tysięcy wolt. Gdy upadł, skuli go kajdankami. Dziekański posiniał. Akcja reanimacyjna nie przyniosła rezultatu. Zmarł na oczach tłumu pasażerów.

Oparci na tym tragicznym zdarzeniu "Imigranci" to pierwszy polski projekt, który został zakwalifikowany na targi koprodukcyjne w Toronto. Do przedstawicieli Apple Film Production zgłosiło się kilku poważnych producentów kanadyjskich. Dariusz Jabłoński z Krzysztofem Łukaszewiczem kończą pisać scenariusz. Jabłoński rozmawiał z matką Roberta Dziekańskiego Zofią Cisowską i adwokatem prowadzącym sprawę, dotarł do stenogramów przesłuchań parlamentarnych. Teraz autorzy scenariusza czekają na zeznania policjantów, które zakończą się zapewne w listopadzie br.

Film ma powstać w 2009 roku. [/ramka]

– Rok temu, kiedy przeczytałem w Internecie wiadomość o śmierci Polaka na lotnisku w Vancouver, nie mogłem przestać o tym myśleć – mówi reżyser. – Postanowiłem zrobić o tym film. Opowiedzieć o strachu. Bo śmierć Roberta Dziekańskiego była wynikiem strachu przed obcym. Przed ludźmi, którzy zaczęli krążyć po świecie, i przychodzą do naszego domu. Po 11 września boimy się. Terroryści trafili nas w najczulsze miejsce, zamknęli nam bramy wolności. Latanie zamieniło się w koszmar, bo na lotniskach lęk jest zamknięty jak w probówce. Sam rozglądam się, z kim wsiadam do samolotu.

Pozostało 91% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali