Najcenniejsza nasza marka

Rozmowa z Andrzejem Sułkiem.| Dyrektor Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina mówi o budowaniu prestiżu, przygotowaniach do roku 2010 i zmianach w Konkursie Chopinowskim

Publikacja: 06.08.2009 15:34

Andrzej Sułek

Andrzej Sułek

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

[b]Rz: Coraz częściej mówimy, że Chopin jest marką pomagająca promować Polskę. Ale czy kierowany przez pana instytut ma też dobrą i znaną markę?[/b]

Andrzej Sułek: – Jeśli mamy operować takimi kategoriami, to bez wątpienia Chopin pozostaje marką silniejszą. Narodowy Instytut Fryderyka Chopina może z niej czerpać blask, ale jednak też buduje własną. Jest przecież postrzegany jako główna siła przygotowująca wydarzenia nadchodzącego Roku Chopinowskiego. To do nas kieruje się pytania i prośby o wsparcie merytoryczne, a często i finansowe dla przedsięwzięć związanych z obchodami 200. rocznicy urodzin Chopina.

Pracujemy na naszą markę i mam nadzieję, że rok 2010 bardzo dobrze się jej przysłuży. Będzie to wszakże ukoronowanie długotrwałego procesu, a jego początków należy upatrywać w 2005 r., kiedy dzięki nowo utworzonemu instytutowi doszło do fuzji wszystkich najważniejszych instytucji chopinowskich. Wtedy też z inicjatywy ówczesnego ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego rozpoczęto przygotowania do chopinowskiej rocznicy. W polskiej rzeczywistości były to działania bez precedensu, mam nadzieję, że zaowocują w pełni w 2010 roku.

[b]A jakie korzyści ma instytut z festiwalu Chopin i jego Europa?[/b]

Ogromne, festiwal postrzegany jest jako nasze najważniejsze przedsięwzięcie artystyczne, choć odczuwam pewien niedosyt, jeśli chodzi o powiązanie marki festiwalu z marką instytutu. Festiwal powstał i rozwija się dzięki autorskiej koncepcji dyrektora Stanisława Leszczyńskiego, ale to Narodowy Instytut Fryderyka Chopina daje mu zaplecze menedżersko-impresaryjne, a dawne instrumenty będące w naszych zbiorach umożliwiają rozwój oryginalnego nurtu wykonawczego.

Instytut daje też tej imprezie poczucie bezpieczeństwa, co jest niezwykle ważne przy długoletnim planowaniu. Chcę jednak, by festiwal stał się nie tylko świętem trwającym dwa tygodnie, lecz by miał również kontynuację w postaci recitali na dawnych fortepianach, które odbywałyby się w chopinowskich miejscach Warszawy. W ubiegłym sezonie zainaugurowaliśmy je w Salach Redutowych Teatru Wielkiego. Służyły także promocji naszej serii płytowej „Real Chopin”, która jest ewenementem na skalę światową.

[b]Festiwal żyje własnym życiem, ale to świadczy, że stał się ważną imprezą.[/b]

Zgoda, niech jednak bardziej wyraziście firmują go nasze logo i nasza marka. Uważam zresztą, że w sposobie prezentacji instytutu na zewnątrz jest wiele do zrobienia.

[b]Chce pan, by instytut był znany nie tylko wśród fachowców?[/b]

Powstał on dzięki inicjatywie muzykologów, którzy pragnęli mieć mocne zaplecze dla prowadzenia prac naukowych. Jest to nadal potrzebne, ale instytut ma w nazwie przymiotnik „narodowy” nie dlatego, że Chopin jest naszym narodowym kompozytorem. Mamy do spełnienia misję edukacyjną, poziom muzycznej świadomości Polaków musi być taki jak wyedukowanych społeczeństw krajów europejskich. Dlatego chcę, byśmy docierali do tych, którzy o Chopinie wiedzą niewiele lub zgoła nic.

Stąd nasze projekty, jak „Let’s dance Chopin”, wprowadzające jego muzykę w światy pozornie od niej odległe. Powinniśmy być obecni w sferach multimedialnych, choćby dzięki Radiu Chopin, które nie może być zwykłą stacją, ale w pełni wykorzystywać możliwości, jakie daje Internet. Pozostaję pod ogromnym wrażeniem tego, co dla popularyzacji opery uczynił Peter Gelb, obecny dyrektor Metropolitan w Nowym Jorku. Satelitarne transmisje przedstawień z tego teatru docierają na cały świat. Okazało się, że to nie zdegradowało ich wartości, ale zdobyło rzesze zwolenników, którzy nigdy nie wybraliby do teatru operowego. Musimy szukać podobnych pomysłów dla Chopina.

[b]Opera to jednak wielkie widowisko, natomiast Chopin jest lirycznym indywidualistą.[/b]

To prawda, ale potrzebujemy czasem takiej lirycznej zadumy romantycznej. Dajmy sobie szansę. Poza tym nie boję się telefonu komórkowego, komputera czy Internetu jako nośników muzyki Chopina, a także jej opracowań dokonywanych przez różnych artystów. Jest to tylko kwestia smaku i talentu tych, którzy odczytują ją na sposób jazzowy czy rockowy oraz pytanie, czy kieruje nimi chęć twórczego zmierzenia się z takim zadaniem czy doraźna potrzeba komercyjna.

[b]O wartości utworów Chopina świadczy fakt, że wielu artystów chce się z nimi zmierzyć. On autentycznie ich inspiruje.[/b]

Dla mnie to również potwierdzenie faktu, że muzyka Chopina jest wartością ponadkulturową. Słusznie podkreślamy jej osadzenie w polskiej tradycji i folklorze, ale równie mocno reagują na nią Chińczycy czy Japończycy, jej uniwersalizm ludzkich emocji jest czymś wyjątkowym. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach trzeba tę muzykę pokazywać w sposób wielotorowy. Z jednej strony mamy więc na festiwalu nurt odtwarzający XIX-wieczny styl wykonawczy, a oprócz tego wiele prób spojrzenia na Chopina poprzez estetykę współczesną.

[b]A co zrobić z Konkursem Chopinowskim? Wierzy pan nadal w jego wartość?[/b]

Przyszedłem do instytutu niejako z drugiej strony, przez kilka edycji przysłuchiwałem się konkursowi jako dziennikarz. Uważałem, że źle się na nim dzieje, gdyż nastąpił w ogóle spadek prestiżu tego typu rywalizacji. Żaden konkurs na świecie nie ma dla artystów tej wartości promocyjnej jak kiedyś. Z drugiej jednak strony w organizacji Konkursu Chopinowskiego wiele należało zmienić, choćby sposób doboru jurorów.

Obserwowaliśmy proces uśredniania ocen i eliminowania wyrazistych indywidualności. Jury przyszłorocznego konkursu będzie zatem mniej liczne i składające się z koncertujących pianistów – wybitnych interpretatorów Chopina, na dodatek werdykty będą mogły być ujawnione. Bardziej wyraziste i jednakowe dla wszystkich będą też sposoby doboru uczestników, co zapewne uzdrowi atmosferę towarzysząca konkursowi.

[b]Za rok poznamy więc laureatów mających szansę dorównać dawnym zwycięzcom takim jak Maurizio Pollini czy Martha Argerich?[/b]

To bardzo trudne pytanie, jak powiedziałem, zmieniła się rola konkursów. Pracujemy jednak nad tym, by młodzi ludzie walczyli u nas nie tylko o złoty medal i nagrodę pieniężną. Dla wielu muzyków konkursy stały się sposobem zarabiania na życie, a nie o to powinno chodzić. Konkurs o takiej randze jak Chopinowski musi dać okazję do rozwoju kariery. Zbudowanie takiej oferty dla zwycięzców traktuję jako szczególnie ważne zadanie. Trzeba stworzyć im możliwości występu w prestiżowych miejscach, w najlepszych salach i z najlepszymi orkiestrami. Nie mogą rozmieniać talentu na drobne czy szukać szczęścia u menedżerów, którzy chcą na nich jedynie szybko zarobić. Powinni dawać mniej koncertów, ale takich, które pozwolą im budować renomę własną, a przy okazji również Konkursu Chopinowskiego.

[b]Co będzie najtrudniejsze dla Instytutu w Roku Chopinowskim?[/b]

Nasza oferta jest bogata i bardzo atrakcyjna. Najtrudniejsze będzie więc utrzymanie wysokiego poziomu uwagi społecznej, by nie nastąpił przesyt i zwykłe zmęczenie Chopinem.

[b]Nie obawia się pan natomiast, że wszechobecny kryzys zmusi do rezygnacji z różnych zamierzeń?[/b]

Taka obawa istnieje, zwłaszcza w sferze, na którą w normalnych warunkach liczyłbym mocno. Chodzi oczywiście o sponsoring. Dostrzegam daleko idącą ostrożność w deklaracjach, i to partnerów, którzy do przedsięwzięć takich jak Konkurs Chopinowski chętnie zgłaszali się sami. Mamy mocnego sojusznika w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, to pozwala spokojnie budować podstawy naszej działalności, ale dla spraw chopinowskich chciałbym pozyskać wsparcie nie tylko ze sfery budżetowej.

[i]rozmawiał Jacek Marczyński[/i]

[ramka][b]Andrzej Sułek[/b] – dyrektor Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina od listopada 2008 r. Z wykształcenia pianista, absolwent Akademii Muzycznej w Warszawie, ukończył także studia podyplomowe „Zarządzanie w mediach”. Był dziennikarzem prasowym, TVP i Polskiego Radia, m. in. kierownikiem redakcji publicystyki kulturalnej i zastępcą redaktora naczelnego radiowej Dwójki. Aktywnie uczestniczył we współpracy z Europejską Unią Nadawców (EBU), promując m. in. muzykę polską i polskich wykonawców w europejskich rozgłośniach. W latach 2007 – 2009 dyrektor naczelny Filharmonii Łódzkiej.[/ramka]

[b]Rz: Coraz częściej mówimy, że Chopin jest marką pomagająca promować Polskę. Ale czy kierowany przez pana instytut ma też dobrą i znaną markę?[/b]

Andrzej Sułek: – Jeśli mamy operować takimi kategoriami, to bez wątpienia Chopin pozostaje marką silniejszą. Narodowy Instytut Fryderyka Chopina może z niej czerpać blask, ale jednak też buduje własną. Jest przecież postrzegany jako główna siła przygotowująca wydarzenia nadchodzącego Roku Chopinowskiego. To do nas kieruje się pytania i prośby o wsparcie merytoryczne, a często i finansowe dla przedsięwzięć związanych z obchodami 200. rocznicy urodzin Chopina.

Pozostało 92% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"