Kiedy pięć lat temu zaproszono publiczność na pierwszą edycję, festiwal był traktowany jako typowa letnia atrakcja. Oferował zawsze chętnie słuchaną klasykę (obok Chopina w programie dominował wówczas Beethoven) w interesującym wykonaniu. W tym roku na niemal połowie koncertów pianiści zasiądą przy XIX-wiecznym fortepianie, a podczas sześciu wieczorów wystąpią trzy znakomite europejskie orkiestry grające na dawnych instrumentach.
A przecież niedawno uważano, że współczesny odbiorca nie jest w stanie zainteresować się utworami Chopina w takim wykonaniu, wszelkie zaś podejmowane próby traktowano jako ciekawostkę. Obowiązywało przekonanie, że tylko współczesny fortepian może oddać dynamiczne bogactwo kompozycji Fryderyka. Badania zmierzające do odtworzenia tzw. oryginalnego stylu wykonawczego pozostawiano specjalistom od muzyki wcześniejszej. Linię graniczną ustanowiono w pierwszych latach XIX stulecia.
Dzięki temu festiwalowi została ona przesunięta. Impreza Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina dowiodła, że okres romantyzmu także zasługuje na inne odczytanie. Tak więc już nie tylko utwory Haydna, Mozarta czy Beethovena, ale również Chopina, Schuberta, Mendelssohna lub Schumanna zyskują nowe oblicze brzmieniowe. I często prezentują się znacznie ciekawiej, gdy muzycy używają instrumentów z epoki. Dostrzegamy niesłyszane dotąd rozmaite detale i niuanse w symfoniach Schuberta lub w koncertach Chopina, a zwłaszcza w solowych utworach fortepianowych.
Artystów używających dawnych instrumentów porównuje się do badaczy przeszłości. Oni nie są jednak muzycznymi historykami, przyczynili się bowiem do odświeżenia klasyki. Dzięki nim stała się ona bliższa i bardziej interesująca dla współczesnego odbiorcy, odzyskała zagubioną świeżość. Okazało się też, że nie jesteśmy skazani na powielanie znanego kanonu interpretacyjnego, a muzycy skłaniają się do poszukiwań własnego do niej klucza. Dlatego też festiwal cieszy się takim zainteresowaniem publiczności.