[b]Rz: Czemu służą konferencje Science and Art in Europe? [/b]
[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/478361.html]Czytaj specjalny dodatek[/link][/wyimek]
[b]Maciej Żylicz:[/b] To zupełnie nowe doświadczenie dla Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, swego rodzaju eksperyment, którego efekty poznamy dopiero po zakończeniu konferencji i całego cyklu wykładów, spotkań, koncertów, wystaw. Ocenią nas uczestnicy. To trudne wyzwanie, bo fundacja wkracza poprzez ten projekt na tereny, które pozostawały dla nas dotąd nieodkryte. Czujemy się trochę jak podróżnicy, którzy płyną przed siebie, nie wiedząc, co się kryje za horyzontem. Albert Einstein twierdził jednak, że największym ryzykiem dla nauki jest niepodejmowanie ryzyka. Więc zdecydowaliśmy się odważyć i poszukać nowych terytoriów. Stawiamy jednak bardziej pytania niż wymierne cele. W pierwszej kolejności to próba znalezienia odpowiedzi na pytania o związki nauki ze sztuką. Czy artyści i naukowcy mogą się porozumiewać? Czy te dwie grupy, stanowiące w moim przekonaniu awangardę cywilizacji i kwintesencję pojęcia klasy kreatywnej Richarda Floridy, są podobne? Czy też – jak kobiety i mężczyźni – jedni są z Marsa, a drudzy z Wenus, a może nawet Jowisza? Drugi cel to próba określenia charakteru wzajemnych relacji. Szukanie odpowiedzi na pytania: czy sposób działania ludzi nauki i sztuki, źródła ich aktywności są tak odległe, że nie mogą się porozumiewać? W czym nauka i sztuka są podobne i czy mogą się uzupełniać? Nie w sensie Dahrendorfowskiego podporządkowania artystów naukowcom czy odwrotnie, ale współpracy. Czy dzieła sztuki mogą być inspiracją dla uczonych? I odwrotnie, czy artyści nie inspirują się, patrząc na zdjęcia komórek z mikroskopu fluorescencyjnego, na skamieniałości zwierząt sprzed 250 mln lat lub fotografie mgławic planetarnych oddalonych o lata świetlne od Ziemi? Science and Art to także próba poszerzenia horyzontów, wyjścia z atelier malarza czy laboratorium chemicznego i wspólnej dyskusji, zastanowienia się, jaka może być rola tych dwóch środowisk w rozwiązywaniu globalnych problemów. Z przebiegu międzynarodowych konferencji, debat politycznych widać jasno, że kwestie związane ze zmianami klimatu, energią, ochroną środowiska pozostają nierozwiązane. Chciałbym, aby konferencja Science and Art w jakimś małym stopniu dołożyła cegiełkę i posunęła debatę do przodu. Ale zdaję sobie sprawę, że to bardzo ambitne założenie.
[b]Dlaczego polscy organizatorzy współpracują właśnie z Niemcami? Czy przedstawiciele innych krajów mniej interesują się tymi zagadnieniami? A może w Polsce i Niemczech nauka i sztuka są silniej niż gdzie indziej związane?[/b]
Na pewno ważną rolę w inspiracji organizowania takich konferencji odgrywa prof. Klaus Hahlbrock, były wiceprezes Towarzystwa Maksa Plancka, który organizował poprzednie spotkania Science and Art in Europe i dalej uczestniczy w tym przedsięwzięciu. Trudno mi jednoznacznie powiedzieć, jaka jest skala współpracy w zakresie sztuki, kultury pomiędzy Polską i Niemcami. W obszarze nauki ogromnie dużo się dzieje. Nasza fundacja od wielu lat współpracuje z organizacjami niemieckimi. Jedną z pierwszych była Fundacja im. Aleksandra von Humboldta, z którą wspólnie realizujemy program zapraszania do Polski wybitnych niemieckich uczonych. Od kilku już lat wspólnie z Deutsche Forschungsgemeinschaft przyznajemy nagrodę Copernicus parom naukowców – jednemu pracującemu w Polsce i jednemu w Niemczech. Dwa dni temu w Berlinie odbyła się trzecia już uroczystość wręczenia tej nagrody. Od tego roku będziemy mieli także wspólny program z Towarzystwem Maksa Plancka. Jeżeli spojrzą państwo na analizy dotyczące publikacji naukowych polskich uczonych, to okaże się, że Niemcy są naszym największym partnerem w badaniach naukowych. Także w tym kraju toczy się intensywna debata o problemach, których dotyczyć ma warszawska konferencja. To największa europejska gospodarka, ogromny przemysł, ale także wielka świadomość ekologiczna. Pamiętam, że kiedy moi znajomi wrócili w połowie lat 90. z kilkuletniego pobytu w Bawarii, ich dzieci pamiętały o segregacji śmieci, miały świadomość problemów z dostępnością wody. A to były dziesięcioletnie maluchy. Wymiana handlowa, współpraca polityczna, liczba polskich studentów wyjeżdżających do Niemiec, ale także zagmatwana historia, skomplikowane relacje w XX wieku – to wszystko powoduje, że Niemcy są obecnie naszym naturalnym partnerem w takich dyskusjach. I jeżeli za cel stawiamy sobie poszerzanie współpracy, to te doświadczenia pomagają i pozwalają wierzyć, że spotkania takie jak nasze przyniosą wymierne efekty w postaci nowych partnerstw, projektów, może odkryć naukowych, a być może wielkich wydarzeń artystycznych. Bardzo bym tego chciał.