Dorasta pokolenie, które kulturę zna przede wszystkim z Internetu. Wielu młodych – i coraz więcej dorosłych – nie odwiedza kin, muzeów, nie kupuje płyt, a chęć uczestnictwa w kulturze zaspokaja dzięki nowym mediom.
Do świata wirtualnego przenoszą się twórcy. Kultura analogowa, czyli trudno dostępna, bo zamknięta w murach oper i galerii, staje się mniej atrakcyjna. Dziś najważniejszy jest wolny dostęp do dzieł. Dlatego instytucje kultury czeka rewolucja. W Europie zmiany już się zaczęły – trwa digitalizacja narodowych archiwów, rodzą się też oddolne, nowatorskie pomysły na to, jak tworzyć i rozpowszechniać kulturę.
Najbardziej zaawansowani są Holendrzy, stworzyli siatkę organizacji e-kultury. Jedną z nich jest Virtueel Platform ([link=http://virtueelplatform.nl]virtueelplatform.nl[/link]), niezależny instytut rozwijający i promujący kulturę cyfrową. Holenderski rząd uznał ją za osobny sektor, nie mniej ważny niż np. produkcja filmowa. Virtueel Platform m.in. prowadzi medialaby, czyli cyfrowe ośrodki twórcze, organizuje E-Culture Fair – festiwal, na którym spotykają się artyści, twórcy mediów i nowych technologii. Jest także ośrodkiem debaty nad przyszłością e-kultury, poszukuje odpowiedzi na pytania: jak ją archiwizować i prezentować użytkownikom?
Dzięki współpracy Holenderskiego Instytutu Audiowizualnego i innych instytucji powstał serwis Images for the Future ([link=http://imagesforthefuture.com/en/]imagesforthefuture.com/en/[/link]) z wizualnym archiwum minionego stulecia. Zebrano tam 700 tys. godzin filmu i 3 mln zdjęć. Koszty wyniosły dotąd 154 mln euro, pokrył je rząd.
[srodtytul]W twórczej sieci [/srodtytul]