Żar romantyczny potrafią zagrać tylko ci, którzy naprawdę nim płoną – to powiedzenie świetnie pasowało do Krzysztofa Kolbergera. Był jednym z ostatnich artystów polskiego teatru, w których płonął romantyczny płomień.
[wyimek] [link=http://www.rp.pl/artykul/9131,590224-Krzysztof-Kolberger---ostatnia-rozmowa-w-tv-rp-pl.html]Krzysztof Kolberger - ostatnia rozmowa w tv.rp.pl[/link][/wyimek]
Dostrzegli to profesorowie warszawskiej PWST, m. in. Jerzy Jarocki, a potem dyrektorzy teatrów, w których występował. Przede wszystkim Adam Hanuszkiewicz w Narodowym. To właśnie tu zagrał tytułową postać w "Wacława dziejach" (1973), Sawę w "Śnie srebrnym Salomei" czy wreszcie Konrada w "Dziadach".
Był pełnym młodzieńczego czaru Romeem w telewizyjnej wersji "Romea i Julii". Podczas pobytu w warszawskim Współczesnym okazał się świetnym Lorenzaccio w spektaklu Krzysztofa Zaleskiego, a w Ateneum – przejmującym Jamesem Leedsem w "Dzieciach mniejszego Boga" czy Zbigniewem w "Mazepie".
[wyimek][link=http://blog.rp.pl/wiadomoscdnia/2011/01/07/krzysztof-kolberger-nie-zyje/]Podziel się wspomnieniami[/link] [/wyimek]