Reklama

Między zachwytem a irytacją

O Warszawie chcącej udawać Paryż, ulubionych trasach spacerów i naszym temperamencie opowiada Stephane Włodarczyk, przedstawiciel francuskiego Biura Eksportu Muzyki.

Publikacja: 22.05.2011 13:23

Między zachwytem a irytacją

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Urodził się w Paryżu, ale jego ojciec jest chłopakiem stąd. Konkretnie z jednej z podwarszawskich miejscowości. Stephane, choć większą część życia spędził nad Sekwaną, zna doskonale język polski. Warszawę też. Coraz lepiej.

Stolica jakaś mniejsza

– Miasto poznałem jeszcze w latach 90. Przyjeżdżałem z rodzicami odwiedzić wolną Polskę. Ojciec miał tu swoich dawnych znajomych i to dzięki nim mogłem poznać ciekawe zakątki stolicy – mówi Włodarczyk.

Dla niego stolica to jedno z tych miast, które to, co mają najlepszego, skrywają za kulisami, czyli poza głównym traktem. Stephane w pierwszej kolejności wymienia Żoliborz Oficerski i Stary Mokotów. Oraz wszystkie tereny zielone w sercu miasta.

– Bardzo lubię trasę spacerową, która ciągnie się od Starego Miasta aż po Łazienki – zdradza. – Tutaj Warszawa wygląda wreszcie tak jak powinna jako stolica państwa europejskiego.

Zamiast iść Traktem Królewskim, wybiera boczne ścieżki.

Reklama
Reklama

– Idę na przykład za budynkiem Sejmu – opowiada. – Tam jest bardzo spokojnie, zielono, gdzieniegdzie widać drugi brzeg Wisły. To fantastyczny teren, taki Central Park, tylko mniejszy.

Zresztą Warszawa dla mieszkańca Paryża cała jest jakby mniejsza. – W początkach działalności takich klubów jak Piekarnia, Między Nami czy Szpilka było tak: szedłem na imprezę i okazywało się, że znam wszystkich. W Paryżu to niemożliwe – mówi Stephane. Ale nie w formie zarzutu – wręcz przeciwnie, urzekło go to.

Brud i rdza do usunięcia

Żyjąc między Warszawą a Paryżem, Włodarczyk ma szansę na gorąco porównywać oba miasta. Wyjaśnia na początek, że dorastał w miejscu, w którym burzyło się brzydkie rzeczy, by zbudować nowe, ładniejsze. I ten proces trwa do dziś.

– Nie jestem więc zwolennikiem zachowywania dzieł polskiego brutalizmu, absolutnie obleśnych obiektów sprzed pół wieku tworzonych pod wpływem opacznie zrozumianej idei Le Corbusiera, brudnych i zardzewiałych – mówi, wskazując między innymi budzący nieustające kontrowersje Dworzec Centralny.

Nie rozumie zresztą, jak można nazywać zabytkiem coś, co powstało po 1945 r.

– Dla mnie zabytek ma co najmniej 100 lat, inaczej podejrzewam, że nie chodzi o estetykę, a o ideologię. Ale lubię Warszawę-Powiśle, tam jest klimat. I ten neon! – zachwyca się.

Reklama
Reklama

Według niego, w Paryżu czuć, że to jedno z największych centrów świata, że tam krzyżują się strefy wpływów. W Warszawie jeszcze nie. Nasze miasto ma szansę stać się atrakcyjne za kilka lat. Ale może też zatracić swoją tożsamość.

– Warszawa tak bardzo chce się stać zachodnia, że się upodabnia do Paryża, Berlina, Londynu i siłą rzeczy traci swój wyjątkowy charakter – zauważa Stephane. – Choć oczywiście są tu i miejsca niezwykłe.

Czytaj więcej w Życiu Warszawy

Urodził się w Paryżu, ale jego ojciec jest chłopakiem stąd. Konkretnie z jednej z podwarszawskich miejscowości. Stephane, choć większą część życia spędził nad Sekwaną, zna doskonale język polski. Warszawę też. Coraz lepiej.

Stolica jakaś mniejsza

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Reklama
Kultura
Arrasy i abakany na Wawelu. A także inne współczesne dzieła w królewskich komnatach
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Kultura
„Halloween Horror Nights”: noc, w którą horrory wychodzą poza ekran
Kultura
Nie żyje Elżbieta Penderecka, wielka dama polskiej kultury
Patronat Rzeczpospolitej
Jubileuszowa gala wręczenia nagród Koryfeusz Muzyki Polskiej 2025
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Kultura
Wizerunek to potęga: pantofelki kochanki Edwarda VIII na Zamku Królewskim
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama