Alison Krauss & Union Station - Paper Airplane

Żadna kobieta nie zdobyła tylu Grammy, co Alison Krauss. Akademia wyznała jej miłość już 26 razy. „Paper Airplane” to gwarantowany numer 27

Aktualizacja: 03.06.2011 02:03 Publikacja: 02.06.2011 01:38

Alison Krauss & Union Station paper airplane Universal Music

Alison Krauss & Union Station paper airplane Universal Music

Foto: Archiwum

Muzyka country i blue-grass są w Europie stosunkowo mało znane i rzadko doceniane. W przeciwieństwie do jazzu, bluesa i hip-hopu, nie stały się modne poza granicami USA, nigdy też nie były powszechnie kojarzone z kunsztem. Ale właśnie tym, którzy na hasło „country" mają przed oczami tlenioną fryzurę Dolly Parton, bardzo polecam tę płytę.

Nie ma kompozytorki i wokalistki subtelniejszej niż Krauss, lepiej wydobywającej urodę z prostych melodii i naturalnych brzmień instrumentów. Słuchając jej nagrań, łatwo uwierzyć, że przyszła na świat ze skrzypcami w dłoniach.

Zamiast dusznej atmosfery małomiasteczkowej Ameryki w jej muzyce czuje się świeżość i zapał do szukania nowych rozwiązań w tradycyjnym gatunku. Krauss & Union Station to udane i wieloletnie już małżeństwo, na „Paper Airplane" doskonale się uzupełniają. Wokalista Barry Bales i Alison Krauss snują opowieści o trudach życia: utraconych marzeniach, bezsilności i lęku, biedzie i trawionych suszą polach, jednak żadnej z tych historii nie więzi geografia – mogą dotyczyć każdego.

„Lie Awake" z kontrabasem niespiesznie odmierzającym rytm świetnie oddaje pogrążenie w niemocy, ale kojący głos Krauss potrafi osłodzić nawet najbardziej przytłaczające chwile. W „Lay My Burden Down" śpiewa o uldze i wyzwoleniu, które przynosi śmierć. To mogła być najsmutniejsza piosenka świata. A jest pocieszeniem, lekcją pogodnego życia póki czas. Tak jak „My Love Follows You Where You Go", zagrana na banjo i mandolinie, przywołuje gorycz rozstania, a jednocześnie uczy radzić sobie z piekącą tęsknotą. Z Krauss można się wybrać na samo dno w „Sinking Stone", wylać rzekę łez w balladzie „Dimming of the Day" albo ru-szyć w drogę, zostawiając wszy-stko za sobą w świetnej „Miles to Go". Cokolwiek się zdarzy, muzyka pomoże. Dzięki takim płytom nie tylko na co dzień żyje się piękniej i lżej, to też żelazny repertuar na kryzysowe chwile.

Artystka z Illinois otworzyła album przewrotnie – w tytułowej „Paper Airplane" opowiedziała o zakończeniu nieudanej miłości, której nic już nie uratuje. Natomiast w finale śpiewała o szansach: „Co dzień odjeżdżają pociągi. W tę czy inną stronę". Dopóki jest Alison Krauss, dopóty jest nadzieja.

Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem