Muzyka country i blue-grass są w Europie stosunkowo mało znane i rzadko doceniane. W przeciwieństwie do jazzu, bluesa i hip-hopu, nie stały się modne poza granicami USA, nigdy też nie były powszechnie kojarzone z kunsztem. Ale właśnie tym, którzy na hasło „country" mają przed oczami tlenioną fryzurę Dolly Parton, bardzo polecam tę płytę.
Nie ma kompozytorki i wokalistki subtelniejszej niż Krauss, lepiej wydobywającej urodę z prostych melodii i naturalnych brzmień instrumentów. Słuchając jej nagrań, łatwo uwierzyć, że przyszła na świat ze skrzypcami w dłoniach.
Zamiast dusznej atmosfery małomiasteczkowej Ameryki w jej muzyce czuje się świeżość i zapał do szukania nowych rozwiązań w tradycyjnym gatunku. Krauss & Union Station to udane i wieloletnie już małżeństwo, na „Paper Airplane" doskonale się uzupełniają. Wokalista Barry Bales i Alison Krauss snują opowieści o trudach życia: utraconych marzeniach, bezsilności i lęku, biedzie i trawionych suszą polach, jednak żadnej z tych historii nie więzi geografia – mogą dotyczyć każdego.
„Lie Awake" z kontrabasem niespiesznie odmierzającym rytm świetnie oddaje pogrążenie w niemocy, ale kojący głos Krauss potrafi osłodzić nawet najbardziej przytłaczające chwile. W „Lay My Burden Down" śpiewa o uldze i wyzwoleniu, które przynosi śmierć. To mogła być najsmutniejsza piosenka świata. A jest pocieszeniem, lekcją pogodnego życia póki czas. Tak jak „My Love Follows You Where You Go", zagrana na banjo i mandolinie, przywołuje gorycz rozstania, a jednocześnie uczy radzić sobie z piekącą tęsknotą. Z Krauss można się wybrać na samo dno w „Sinking Stone", wylać rzekę łez w balladzie „Dimming of the Day" albo ru-szyć w drogę, zostawiając wszy-stko za sobą w świetnej „Miles to Go". Cokolwiek się zdarzy, muzyka pomoże. Dzięki takim płytom nie tylko na co dzień żyje się piękniej i lżej, to też żelazny repertuar na kryzysowe chwile.
Artystka z Illinois otworzyła album przewrotnie – w tytułowej „Paper Airplane" opowiedziała o zakończeniu nieudanej miłości, której nic już nie uratuje. Natomiast w finale śpiewała o szansach: „Co dzień odjeżdżają pociągi. W tę czy inną stronę". Dopóki jest Alison Krauss, dopóty jest nadzieja.