Agent Ethan Hunt
Na szczyty wraca dopiero teraz, w "Mission Impossible: Ghost Protocol", czwartej część jednej z najpopularniejszych filmowych serii w historii kina. Trzy poprzednie obrazy zarobiły ponad 2 mld dolarów. Pierwszy powstał w 1996 roku i to właśnie Cruise namówił producentów z Paramount Picture, by przenieść na duży ekran telewizyjny serial szpiegowski. Sam zagrał Ethana Hunta, agenta specjalnej jednostki rządowej Impossible Missions Force. Był współproducentem filmu i zaproponował reżysera – Briana De Palmę. Od razu założono, że sequele zrobią inni twórcy. Kolejną odsłonę zrealizował więc John Woo, następną miał robić David Fincher. Gdy się wycofał, Cruise zarekomendował J.J. Abramsa. On też zaproponował człowieka, który nakręcił czwartą "Misję" – Brada Birda, twórcę animowanych przebojów Disneya, takich jak "Ratatuj" i "Iniemamocni". To było zaskoczenie, ale Cruise tłumaczył:
– Po obejrzeniu "Iniemamocnych" pomyślałem, że Brad ma wyczucie kina akcji. Zadzwoniłem do niego i powiedziałem: "Wskakuj na pokład...".
W czwartym "Mission Impossible" agent Hunt zostaje oskarżony o terrorystyczny zamach na Kreml. Musi udowodnić, że jest niewinny i obronić dobre imię agenta IMF. Cruise biega po ekranie jak szalony, strzela, bije się na pięści, wyskakuje z wybuchających samochodów, skacze z wieżowców. I niemal nie korzysta z dublerów.
– Pamiętam, że przed sceną skoku z wieżowca powiedziałem Tomowi: "Chryste, skorzystaj z kaskadera, przecież nie musisz tego robić sam" – wspomina Jeremy Renner, filmowy partner Cruise'a. – Tylko się uśmiechnął. I skoczył.
Celebryta czy aktor
Takie role przynoszą Cruise'owi niebotyczne honoraria, ale nie budzą uznania krytyków. Rówieśnik Cruise'a Brad Pitt wydoroślał i nie chce już grać pięknych chłopców. Od lat przyjmuje tylko takie role, które pozwalają mu udowodnić, że nie jest zabawką show-biznesu, lecz znakomitym aktorem. George Clooney reżyseruje mocne filmy polityczne. Cruise nadal kocha kino akcji i zachowuje się tak, jakby czas stanął w miejscu. To gwiazda w starym stylu, co dziś, kiedy styl dyktują fantastyczni i bardzo niegwiazdorscy młodzi aktorzy – Ryan Gossling, Jesse Eisenberg, Jessica Chastain czy Jeremy Renner – wydaje się podejrzanym przeżytkiem.
A jednak nie lekceważyłabym umiejętności zbliżającego się do pięćdziesiątki Cruise'a, bo nieraz już udowodnił, że potrafi grać. Wystarczy przypomnieć kilka jego ról: weterana wojny wietnamskiej w "Urodzonym 4 lipca" Olivera Stone'a, młodego yuppie, który z testamentu ojca dowiaduje się, że ma autystycznego brata w "Rain Manie" Barry'ego Levinsona, krwiożerczego, tragicznego wampira w "Wywiadzie z wampirem" Neila Jordana, a przede wszystkim mężczyzny szukającego w nocnym Nowym Jorku mocnych wrażeń, także erotycznych, w "Oczach szeroko zamkniętych" Stanleya Kubricka.