Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Reżyserzy najchętniej powierzali mu charakterystyczne role amantów, mężczyzn szarmanckich, z klasą: tak więc w teatralnym "Kordianie" grał Cara, w serialu "Lalka" - księcia, w "Trędowatej" - ordynata Michorowskiego.
Urodził się w Moskwie 20 czerwca 1917 roku. W 1940 roku ukończył Studio Dramatyczne w Wilnie i w tym też roku zadebiutował w wileńskim teatrze. Zanim w 1950 przeniósł się do Narodowego w Warszawie, grał w Białymstoku, Krakowie i Katowicach.
Przygodę z filmem rozpoczął od ról dosyć mrocznych. Był więc gestapowcem w "Zakazanych piosenkach", a w "Ostatnim etapie" zagrał oficera SS. Rolę inżyniera Reila powierzył mu reżyser "Stawki większej niż życie". Popularność przyniósł Śmiałowskiemu dziedzic z serialu "Chłopi". Pamiętamy go dobrze jako hrabiego Roztockiego z "Kariery Nikodema Dyzmy". To właśnie z myślą o Igorze Śmiałowskim realizatorzy II części serialu "Dom" napisali wzruszającą postać Alfreda Bizanca, człowieka "przedwojennego", który nie bardzo potrafi znaleźć się w PRL-owskiej rzeczywistości. Ten bohater, którego zagrał w 2000 roku, był jego ostatnią rolą filmową.
- Z długowiecznością aktorów jest dziwnie - mówił w wywiadzie dla "Tele Rzeczpospolitej" w 1995 roku. - Wielu dożyło późnego wieku, np. Ludwik Solski, który do ostatniej chwili grał. Niektórzy pragnęli umrzeć na scenie. Nigdy takich marzeń nie miałem. Uważam, że w samą porę zrezygnowałem. Nagrałem się już dosyć. Całe życie byłem na uwięzi - rano próba, potem albo telewizja, albo radio, wieczorem spektakl. Teatr zawładnął mną absolutnie i bez reszty. Nadal go kocham, chodzę jako widz i myślę sobie: "jak dobrze, że ja nie tam, tylko tu". Choć autentycznie uwielbiam ten zawód, staram się o tym nie mówić, bo sformułowania "ach, kocham teatr" brzmią egzaltowanie i naiwnie.