Polacy mają power

Rozmowa z prof. Januszem Czapińskim, psychologiem społecznym.

Aktualizacja: 15.07.2013 17:08 Publikacja: 15.07.2013 17:07

Polacy mają power

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch Danuta Matloch

W Świnoujściu będzie pan mówił o wpływie PKB na szczęście Polaków. Czy poczucie szczęścia zależy od zasobności portfela?

Janusz Czapiński:

Generalnie pieniądze dają szczęście tylko tym, którzy ich nie mają, a przynajmniej nie mają ich dużo. Istnieje granica zamożności, która pozwala zaspokoić podstawowe potrzeby - nie chodzić głodnym, zziębniętym i zmokniętym, mieć dach nad głową, być zdrowym, a jeśli nawet się zachoruje, mieć pieniądze na leki. Nasze podstawowe potrzeby są też zaspokojone, kiedy nie musimy martwić się o przyszłość, nie odczuwamy zagrożenia z żadnej strony i utrzymujemy się w dobrej formie fizycznej. Szczęściu sprzyjają też czynniki genetyczne, ale żeby dojść do zaprogramowanego genetycznie poziomu szczęścia, trzeba zaspokoić potrzeby podstawowe. Kiedy już ten poziom osiągniemy, nic nie jest w stanie naszego szczęścia zwiększyć. Możemy tylko spadać w dół: na przykład, gdy zbiedniejemy, ponownie możemy stać się nieszczęśliwi.

Ile musimy zarabiać, by zaspokoić podstawowe potrzeby?

Poziom potrzeb podstawowych jest różny w zależności od części świata. W Polsce większość rodaków jest już bliska tego poziomu. Bardziej szczęśliwieć już nie będziemy, ale dzięki temu, że mamy odpowiednią ilość pieniędzy, działa mechanizm zależności odwrotnej – im wyższy poziom dobrostanu psychicznego, tym większa szansa, że będziemy bogacić się dalej – mamy większy power, większą motywację do działania. Pieniądze często dają taki efekt nie tylko na poziomie indywidualnym, ale międzynarodowym - w krajach ubogich, wraz z przyrostem zamożności, rośnie poczucie szczęścia obywateli, ale w krajach bogatych, gdzie wszyscy zaspokoili podstawowe potrzeby, tempo wzrostu PKB związane jest z poczuciem szczęścia. Tam im obywatel jest szczęśliwszy, tym państwo bogatsze.

A mówi się, że ubodzy południowcy są szczęśliwsi od Polaków. Grecy, Włosi czy Hiszpanie wydają się bardziej zadowoleni z życia.

Otóż poziom przeciętnego poczucia szczęścia jest równoleżnikowy i rośnie w kierunku północnym. Skandynawowie są najszczęśliwsi ze wszystkich Europejczyków, o wiele szczęśliwsi niż Włosi czy Hiszpanie.

Trudno w to uwierzyć. Włosi i Hiszpanie wydają się najbardziej pogodnymi, radosnymi ludźmi w Europie.

Radość mogą wyzwolić różne rzeczy – ktoś idzie na dyskotekę i się doskonale bawi, ale wraca do domu i zastanawia się, po co żyje. Można napić się wina i w ten sposób się ogłuszyć, ale jest pytanie, czy gdyby takiego Włocha obudzić w środku nocy i zapytać, czy jest szczęśliwy, to jego odpowiedź byłaby twierdząca. Oczywiście, w badaniach nikogo nie budzi się w środku nocy, ale o nieszczęściu mówią ludzie, których byśmy o to nie posądzali.

Czy w Polsce poczucie szczęścia również rośnie równoleżnikowo?

Nie, choć nadal zauważalna jest różnica między miastem a wsią, bo na polskich wsiach jest nadal sporo biedy. Nie, nie wszyscy doszli tam do zaspokojenia podstawowych potrzeb. Generalnie jest dobrze. Powiedziałbym, że nasze poczucie szczęścia jest porównywalne z włoskim, ale do poziomu Skandynawów i najszczęśliwszych z nich Norwegów, nie dojdziemy nigdy. Nawet jeśli wzbogacimy się na łupkach.

Mówimy o tej samej Skandynawii, w której tak wysoki jest poziom samobójstw i depresji?

To drakońskie kryterium selekcji naturalnej, pozbywanie się resztki nieszczęśników, którzy we wcześniejszych pokoleniach nie pozamarzali. Na północy Europy trudne warunki życia sprzyjały selekcji pod kątem dwóch kryteriów - odporności psychicznej i skłonności do współpracy. Ci, którzy nie mieli siły skrzyknąć się z sąsiadami, żeby się ogrzać, wymierali. Dlatego w Europie Północnej wskaźnik kapitału społecznego jest najwyższy. Skandynawowie to ludzie potrafiący współpracować z innymi, zrzeszający się w różnych organizacjach, chętnie podejmujący prace społeczne.

Zupełnie inaczej niż Polacy. Dlaczego nasz naród, również zmagający się z trudnymi warunkami klimatycznymi, nie wypracował takich cech?

U nas współpraca jako kryterium selekcji nie działała. Za dobrze nam się wiodło w I RP. Mamy najmniejszy wskaźnik zaufania do innych, gotowości do zrzeszania się w organizacjach, nieodpłatnego działania na rzecz społeczności lokalnych. Mamy awersję do otwierania się na innych. To za chwilę zahamuje nam rozwój gospodarczy. Zdaliśmy za to egzamin, jeśli chodzi o siłę psychiczną, która przyspiesza ten rozwój. Moglibyśmy rozwijać się łatwiej niż kraje południowej Europy, ale hamuje to nasza niechęć do współpracy. W pojedynkę człowiek się nie rozwija. Możemy zakładać miliony małych firm i firemek, ale one nigdy nie dadzą takiej stopy zwrotu i wartości dodanej jak wielkie wynalazki.

rozmawiała Karolina Kowalska

W Świnoujściu będzie pan mówił o wpływie PKB na szczęście Polaków. Czy poczucie szczęścia zależy od zasobności portfela?

Janusz Czapiński:

Pozostało 96% artykułu
Kultura
Nagroda Turnera 2024 dla Jasleen Kaur
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Kultura
Startuje pierwszy festiwal seriali w Polsce
Kultura
Weekend z historią – dlaczego warto odwiedzić Muzeum Gazowni Warszawskiej?
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Na co komu dzisiaj książki o Warszawie?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Kultura
Wielkie zmiany w pismach podlegających ministerstwu kultury
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska