W Świnoujściu będzie pan mówił o wpływie PKB na szczęście Polaków. Czy poczucie szczęścia zależy od zasobności portfela?
Janusz Czapiński:
Generalnie pieniądze dają szczęście tylko tym, którzy ich nie mają, a przynajmniej nie mają ich dużo. Istnieje granica zamożności, która pozwala zaspokoić podstawowe potrzeby - nie chodzić głodnym, zziębniętym i zmokniętym, mieć dach nad głową, być zdrowym, a jeśli nawet się zachoruje, mieć pieniądze na leki. Nasze podstawowe potrzeby są też zaspokojone, kiedy nie musimy martwić się o przyszłość, nie odczuwamy zagrożenia z żadnej strony i utrzymujemy się w dobrej formie fizycznej. Szczęściu sprzyjają też czynniki genetyczne, ale żeby dojść do zaprogramowanego genetycznie poziomu szczęścia, trzeba zaspokoić potrzeby podstawowe. Kiedy już ten poziom osiągniemy, nic nie jest w stanie naszego szczęścia zwiększyć. Możemy tylko spadać w dół: na przykład, gdy zbiedniejemy, ponownie możemy stać się nieszczęśliwi.
Ile musimy zarabiać, by zaspokoić podstawowe potrzeby?
Poziom potrzeb podstawowych jest różny w zależności od części świata. W Polsce większość rodaków jest już bliska tego poziomu. Bardziej szczęśliwieć już nie będziemy, ale dzięki temu, że mamy odpowiednią ilość pieniędzy, działa mechanizm zależności odwrotnej – im wyższy poziom dobrostanu psychicznego, tym większa szansa, że będziemy bogacić się dalej – mamy większy power, większą motywację do działania. Pieniądze często dają taki efekt nie tylko na poziomie indywidualnym, ale międzynarodowym - w krajach ubogich, wraz z przyrostem zamożności, rośnie poczucie szczęścia obywateli, ale w krajach bogatych, gdzie wszyscy zaspokoili podstawowe potrzeby, tempo wzrostu PKB związane jest z poczuciem szczęścia. Tam im obywatel jest szczęśliwszy, tym państwo bogatsze.