SHOEting Stars w wiedeńskim Kunst Haus

Wiedeński Kunst Haus pokazuje artystyczne impresje na temat butów. Czyste szaleństwo - pisze Monika Małkowska.

Publikacja: 13.09.2014 05:29

Muzeum nawiedzonego artysty Hundertwassera gości zwariowaną wystawę, której już sam tytuł jest postrzelony: „SHOEting Stars".

Brzmi to jak shooting stars, czyli meteoryty. Spadające gwiazdy. Celne, jako że wiedeński pokaz dotyczy części garderoby noszonej najniżej ludzkiego ciała, za to plasującej się wysoko w hierarchii znaczeniowej, symbolicznej. Zoom na buty!

Wiadomo nie od dziś – dodatki najdobitniej charakteryzują daną epokę. Mieszczą się między potrzebą a kaprysem; między pragmatyzmem a fantazją; między sztuką a gadżetem. Buty, torebki, kapelusze, biżuteria – wszystkie te elementy stroju bywają bliższe rzeźbie niż funkcjonalnym przedmiotom. Dlatego tak często stają się obiektami kolekcjonerskimi czy fetyszami kupowanymi nie z potrzeby, lecz z namiętności, z chęci cieszenia oczu pięknem formy.

Wystawa „SHOEting Stars" jest właśnie o tym – o marzeniach i strachach współczesnego człowieka. Emocje wypowiedziane za pomocą butów. A dokładnie poprzez fantazjowanie na ich temat. O modzie i wygodzie – zapomnieć. Przygotujmy się na odlot.

Najpierw wyjaśnienie, dlaczego rzecz dzieje się w muzeum Hundertwassera. Otóż 60 lat temu ten artysta,  zwolennik powrotu do natury w każdym aspekcie życia, wykonał sam sobie obuwie – wersję letnią, sandałopodobną oraz zimową, zbliżoną wyglądem do eskimoskich botów.

Tych historycznych obiektów na obecnej wystawie nie uwzględniono. Głos, czy raczej stopy, oddano kilkudziesięciu topowym artystom, projektantom i architektom. Mieli pokazać, z czym but im się kojarzy. Ponad 220 prac to unikatowe dzieła sztuki. Raczej nie do noszenia na co dzień...

Przewrotnie na plakacie anonsującym pokaz widnieją „praktyczne" sandały. Szczotki zamontowane do podeszew (Sol Alonso, 2012) czynią użytecznym każdy krok. Ten typ purnonsensowego humoru dominuje w Kunst Haus. Chyba nie ma w naturze żadnego obiektu, żadnej istoty, która nie zostałaby wzięta pod obcas. Szyszka? Jest! Ośmiornica? Także. Zęby? Jak najbardziej.

Są także konceptualne rozwiązania. Dekonstrukcja, czyli coś niewygodnego, za to intelektualnego. Jak choćby piętrowe, geometryczne konstrukcje Rema Koolhaasa,  architekta (w tym roku główny kurator Biennale Architektury w Wenecji) czy produkowane od ponad pięciu lat sandałooploty projektu Zahy Hadid, międzynarodowej gwiazdy wszech dyscyplin.

A do tego tło muzyczne – przeboje z „butnym" lejtmotywem. Nancy Sinatra, Paul Simon, Elvis Presley. No, kto zgadnie, o jakie piosenki chodzi? (Podpowiadam: botki na niskim obcasie „do chodzenia", gumowe kalosze, zamszowe mokasyny).

W sumie „SHOEting Stars" to znakomita zabawa z linkami do historii kultury, także w wersji pop.

Gdy oglądałam wystawę, przypomniały mi się różne bajki, w których mowa o czymś na kończyny dolne: „Kopciuszek", „Siedmiomilowe buty", „Mała Syrenka", „Kot w Butach". Inne skojarzenia niosły w kierunku kultowego serialu „Seks w wielkim mieście", od którego zaczęła się wielka kariera wysokich obcasów zaprojektowanych przez Jimmy'ego Choo oraz Manolo Blahnika. Bo sztyletowy obcas to symbol zabójczej kobiecości. A która dama nie chciałaby poczuć się femme fatale? Z tych ciągot do bycia sekswampem nabija się wielu projektantów.

Jednak na plan pierwszy wysuwają się butwariacje podszyte absurdem. Cofamy się do lat 30. XX wieku, kiedy Méret Oppenheim wykonała kilka surrealistycznych obiektów dotyczących obuwia: „zrośnięte" noskami kamasze, skrępowane sznurkami i podane na tacy białe pantofelki z obcasem zamienionym w kwiat (tytuł – „Moja guwernantka", rok 1936). Niemal w tym samym czasie włoska projektantka Elsa Schiaparelli, też zaprzyjaźniona z surrealistami, postawiła but na głowie. Dosłownie. Zamieniła kapelusz na pantofel z obcasem sterczącym do góry zamiast piórka. Za tym  dowcipnym projektem kryje się Gala, żona Salvadora Dalego, która pozowała do zdjęcia w tym nietypowym nakryciu głowy.

Na wiedeńskiej wystawie zachwyciły mnie delikatne jak pajęczyna botkoskarpety, uszyte z białej organzy (praca Brigit Jürgenssen z 1972 roku). Niemal niematerialne, transparentne, ale z kilkoma ciemnymi punktami. Co to takiego? Hafty? Nie, to wszyte w tkaninę... muchy. Prawdziwe. Odniesienie do naszyjnika z kolekcji Schiaparelli, w którym rolę cennych kamieni pełniły owady, w przezroczystym tworzywie (kolekcja z 1938 roku). Dopełnieniem żartu jest tytuł „Buty wagi muszej".

To jeszcze nic. Spójrzmy na czółenka na grubaśnych, jakby niezdarnie ulepionych platformach.  Do tego cieniutkie, tęczowe szpilki. Całość utrzymana w krzykliwych barwach, ozdobiona koralikami. Trąci Afryką (projekt – INSA). Ale kto by wpadł na to, że podeszwy bucików powstały z... łajna słonia? To niezwykle trwały materiał, w Afryce zastępuje inne budulce. Swego czasu Chris Ofili zbulwersował publiczność użyciem odchodów słoni w swych obrazach i innymi fekalnymi pracami.

Na przeciwnym biegunie plasują się pantofelki konsumpcyjne. Żadna przenośnia. W 1993 roku Irene Andessner odlała klasyczne szpilki z czekolady, ciemnej i białej. Eksponowane w pudełkach brązowe lub kremowe pantofle wydają się całkiem zwyczajne. Dopiero dołączony do nich filmik ujawniał ich prawdziwy smak. Na klipie widać mężczyznę adorującego damę o pięknych nogach zwieńczonych zaprezentowanym obok obuwiem. ?I nagle samiec w porywie namiętności kąsa damę w but. Odgryza kawał, żuje. Potem zjada następny kawał. Bosonoga pani przestaje być interesująca dla partnera. Chyba się przesłodził.

A jeśli widz wraz z nim, ma na zakąskę coś na ostro. Balet, baletki i tortury życia na puentach. Pikanterii dodaje polski wkład w wystawę: Ewelina Ziomkowska i jej baletki nabijane szpilkami. Z tym że od zewnątrz widać tylko łebki, podczas gdy igły skierowane są do środka. Boli sama myśl o założeniu takich pantofelków.

Za to instalacja (bo i takie są) zatytułowana „Skandal w niebie" (autorka Ona B) podnosi na duchu. Z sufitu dyndają dziesiątki kul inwalidzkich, na dole przeobrażonych w pantofle szpilki. Całość pomalowana na czerwono, wyzywająco. Przesłanie: nie damy się zepchnąć na margines, nawet jeśli nie mamy nóg jak Adriana Karembeu (modelka o najdłuższych na świecie kończynach, 126 cm, rekord Guinnessa). Jeśli w ogóle nie mamy dwóch pełnosprawnych nóg – też nie pozwolimy się lekceważyć. To lubię!

Wystawa czynna  ?do 5 października 2014 r.

Muzeum nawiedzonego artysty Hundertwassera gości zwariowaną wystawę, której już sam tytuł jest postrzelony: „SHOEting Stars".

Brzmi to jak shooting stars, czyli meteoryty. Spadające gwiazdy. Celne, jako że wiedeński pokaz dotyczy części garderoby noszonej najniżej ludzkiego ciała, za to plasującej się wysoko w hierarchii znaczeniowej, symbolicznej. Zoom na buty!

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"