„Love" to debiutancka, w całości anglojęzyczna, płyta Edyty Bartosiewicz wydana w 1992 r.
– Kiedy nagrałam „Love", myślałam, że to jest mistrzostwo świata – wspomina wokalistka. – Piosenki zarejestrowałam z muzyczną czołówką. Gościnnie wystąpili Jan Borysewicz i Krzysztof Ścierański. Swoje dołożył Rafał Paczkowski, realizator albumu. Tymczasem odzew przyszedł w postaci recenzji, które zarzucały mi, że wszystkie piosenki są do siebie podobne, nudne. Nie byłam wtedy dojrzała i uległam presji. Moja druga płyta, „Sen", była już zupełnie inna. Ale moja najnowsza piosenka „Nie zabijaj miłości" bardzo zbliża mnie do „Love". Ciągnie w tamtą stronę. Chcę taki rodzaj wrażliwości pielęgnować, iść tą drogą.
Zanim Edyta Bartosiewicz zdecydowała się na solową karierę, śpiewała w zespole Holloee Polloy. W staroangielskim sformułowanie oznacza „mnóstwo". Piosenki, które wydała na „Love", zaprezentowała wcześniej kolegom z grupy. Odrzucili je, uznając, że są zbyt proste.
– To, co grali, było złożone formalnie jak nagrania Prince'a – twierdzi Bartosiewicz. – Słuchali też wczesnego Genesis, ja też to lubiłam, ale widać nasze drogi się rozchodziły.
Nagrywając „Love", Edyta Bartosiewicz była w ciąży. Co ciekawe, ułożenie syna, Alka, pomagało wokalistce śpiewać.