Reklama

Okrutne i piękne zwierzęta

W sopockiej galerii Tomasz Gudzowaty po raz pierwszy podsumowuje dorobek.

Publikacja: 13.08.2015 20:59

Foto: PBS/Tomasz Gudzowaty

„Closer" – taki tytuł autor nadał przeglądowi swego dorobku z ostatnich 17 lat. Do czego Tomasz Gudzowaty się zbliżył? Do fauny bytującej w odległych od cywilizacji miejscach.

Dzika przyroda to znak rozpoznawczy Gudzowatego, któremu drogę na fotograficzny parnas otworzyło zdjęcie wykonane w kenijskim rezerwacie.

44-letni dziś absolwent prawa na UW chyba nie spodziewał się sukcesu, jaki odniósł na polu fotografii i sztuki: jest jedynym polskim fotografem aż ośmiokrotnie nagrodzonym na World Press Photo. Stało się tak zarówno za sprawą jego pasji poznawczej, jak i dzięki cierpliwości, wytrwałości oraz prawie wyczynowej kondycji. W 1998 roku „Pierwsza lekcja zabijania" przez jury najbardziej prestiżowego konkursu dla fotoreporterów została uznana za kadr godny pierwszej nagrody w dziale Przyroda.

Logika natury

Przypominam: sytuacja na pozór niewinna, mimo to przyprawiająca o dreszcz grozy. Dwa młode gepardy bawią się malutką gazelą, która za chwilę straci życie. I nie chodzi tu o zaspokojenie głodu drapieżników, lecz o... przyjemność czerpaną z okrucieństwa. Trudno oprzeć się myśli, że w „cywilizowanym" świecie zdarzają się podobne sytuacje.

Kolejny nagrodzony na WPP fotos także powstał w Kenii. Tym razem bohaterkami były antylopy gnu, masowo migrujące w poszukiwaniu pastwisk. W 1999 roku pospolite ruszenie antylop osiągnęło rzadko spotykane rozmiary: wędrówkę podjęło 1,5 miliona zwierząt. I właśnie ten motyw – zbiorowego działania w świecie zwierząt – nadal fascynuje Tomasza Gudzowatego.

Reklama
Reklama

Jego zdjęcia z wystawy „Closer" ukazują wspólnotę wewnątrzgatunkową, instynkt przetrwania oraz swoistą logikę natury. Wszystkie ujęcia dotyczą zwierzęcych „masówek". Najstarsze, już znane, powstały w Afryce w końcu lat 90. Kolejną wyprawę fotograf odbył na Antarktydę (2008). Ostatnim celem były Falklandy i południowa Georgia (2014). Rezultat ubiegłorocznej spedycji oglądamy premierowo w sopockiej Państwowej Galerii Sztuki. Bo Gudzowaty, w myśl nieformalnej umowy z galerią, właśnie tu prezentuje najnowsze dzieła.

Na wystawie w Sopocie jest prawie 350 prac z ostatnich 17 lat. Ale daremnie wypatrywać słynnej „Pierwszej lekcji zabijania". Tym razem Gudzowaty postawił na... tłumy.

A raczej stada. Masy. Antylopy, bawoły, pingwiny, słonie morskie, albatrosy. Fauna afrykańska i ta bytująca w pobliżu bieguna południowego. Pomimo różnic klimatycznych, jedno łączy te ujęcia: zbiorowość. Za każdym razem oglądamy skupiska istot tworzących jeden „gatunkowy" organizm, poddany wspólnym zasadom postępowania, narzuconym instynktem. Jeden rytm, równy krok, ten sam kierunek ruchu. Cel: woda, pokarm, korzystniejsze warunki. Czy to bawoły, czy pingwiny, czy gnu, zwierzęce zastępy ruszają na rozkaz natury: przetrwać!

Z daleka nie dostrzega się różnic pomiędzy poszczególnymi osobnikami – widzi się falującą, ruchomą magmę, materię. Żywe, zindywidualizowane organizmy zamieniają się w jednolitą strukturę.

Małe i wielkie formaty

Najpierw naszą uwagę przyciągają wielkoformatowe fotosy (tych jest około 40), rozlokowane rzadko, z powietrzem. Na zasadzie kontrastu jedną ze ścian pokrywa fototapeta złożona z setek zdjęć formatu pocztówek, eksponowanych, w jednym bloku.

Odbieram to jako odniesienie do tematu pokazu: masy zwierząt, masy fotosów. W przypadku masywu zdjęć także giną indywidualne cechy kadrów, za to wyraźniejsza staje się aura całości.

Reklama
Reklama

Artysta konsekwentnie używa aparatu analogowego i nader rzadko sięga po kolorowy film. To wyróżnik dokonań Gudzowatego – dbałość o stronę wizualną i kreowanie mrocznej, niepokojącej aury. Ten efekt uzyskuje nie tylko wyborem scenerii i sytuacji – także przyciemnianiem odbitek i eksponowaniem wyrazistej, „graficznej" faktury zdjęć.

Fotograf unika słońca, gry światła i cienia, kompozycyjnych kontrastów. Wyrusza na łowy nocą lub po zmroku, wtedy, gdy uaktywniają się dzikie zwierzęta. Co najdziwniejsze – one zdają się nie zauważać obecności obcego...

Gdyby szukać artysty kreującego pokrewne klimaty, wypadałoby wskazać Sebastiao Salgado – choć 71-letni Brazylijczyk koncentruje się na skupiskach ludzkich mrówek, animowanych morderczą pracą.

Ci dwaj mistrzowie obiektywu pewnie nie wiedzą, że najtrafniejszy komentarz do ich poszukiwań napisała 30 lat temu... Magdalena Abakanowicz. Chodziło jej o własne fascynacje, obawy i motywacje twórcze – ale jej słowa doskonale przystają do wystawy Tomasza Gudzowatego.

Proszę posłuchać: „Czuję onieśmielenie wobec ilości, gdzie liczenie już nie ma sensu, wobec niepowtarzalności w tej ilości: wobec tworów natury w stadach, gromadach, gatunkach, gdzie każdy osobnik podporządkowany masie zachowuje cechy różniące go od innych. Gromada ludzi czy ptaków, owadów czy liści – to tajemniczy zbiór wariantów pewnego wzoru. Zagadka działania natury, nieznoszącej dokładnych powtórzeń czy nie mogącej ich dokonać".

Wystawa czynna do 4 października 2015.

Kultura
Po publikacji „Rzeczpospolitej” znalazły się pieniądze na wydanie listów Chopina
Kultura
Artyści w misji kosmicznej śladem Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Kultura
Jan Ołdakowski: Polacy byli w powstaniu razem
Kultura
Jesienne Targi Książki w Warszawie odwołane. Organizator podał powód
Kultura
Bill Viola w Toruniu: wystawa, która porusza duszę
Reklama
Reklama