W związku z tym (...) podróżował po Europie i USA, wizytując największe teatry operowe, zapoznawał się z ich architekturą, maszynerią sceniczną i strukturą artystyczną. W 1959 r. przyjął stanowisko pełnomocnika Ministra Kultury i Sztuki do spraw przygotowania repertuaru, kadr, podstaw organizacyjnych i finansowych nowego Teatru Wielkiego Opery i Baletu w Warszawie. Kiedy w 1961 r. dyrekcję Opery Warszawskiej objął Bohdan Wodiczko, utracił część prerogatyw, lecz utrzymywał nawiązane kontakty zagraniczne i nie ustawał w staraniach o jak najlepsze wyposażenie odbudowywanego Teatru.
Ale kiedy po 15 latach jego trudów i zaciekłego uporu 19 listopada 1965 r. inaugurowano pięknie odbudowany Teatr Wielki, podczas uroczystości zepchnięto w cień jego osobę. Powierzono mu jedynie otwarcie Muzeum Teatralnego; stanął wtedy przed nieczynnym (pod pretekstem awarii) mikrofonem, przez co nikt nie mógł usłyszeć, co mówił. Odszedł na emeryturę w 1966 r. W życiu politycznym nigdy nie brał udziału, nie składał czołobitnych deklaracji, nawet w tzw. latach stalinowskich. Powszechnie dostrzegano jego hart, intuicję, fantazję, odwagę, niezależność, poświęcenie się teatrowi, niemałą wiedzę, talent i rozmach organizacyjny, dar przekonywania i zjednywania, dyplomacji, mądrego kompromisu. Ale wrogowie, konkurenci i zawistnicy malowali też jego odpychające portrety. Słusznie nadano mu przydomki Arnold Szalony i Arnold Wytrwały.