Kiedy zakończyła się II wojna światowa, Ludomir Różycki był mężczyzną tuż po sześćdziesiątce, ale przede wszystkim kompozytorem o ogromnym dorobku i uznanym autorytecie. To on wraz z Karolem Szymanowskim, Apolinarym Szelutą, Mieczysławem Karłowiczem i Grzegorzem Fitelbergiem stworzył na początku XX wieku grupę, która odegrała istotną rolę w wprowadzeniu muzyki polskiej na nowe tory. Jego utwory, zwłaszcza opery, grywano potem w wielu krajach Europy.
Czas okupacji hitlerowskiej Ludomir Różycki przeżył przede wszystkim w swej willi na warszawskim Żoliborzu. Jak każdy zmagał się z rozmaitymi kłopotami i tragediami, ale próbował nadal komponować. To wtedy, już u schyłku wojny, zaczął pisanie koncertu skrzypcowego. Pracował nad nim intensywnie latem 1944 roku, także w majątku swoich przyjaciół pod Krakowem.
Czy zdołał utwór dokończyć? Prawdopodobnie nie, ale pewności nie ma. Tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego jego żona postanowiła zakopać rękopisy i inne pamiątki w ogrodzie żoliborskiej willi. Dom został potem zniszczony, a znaczna część dorobku spłonęła.
Z drugiej wszakże strony, gdy z początkiem 1945 roku kompozytor rzucił się w wir tworzenia od nowa życia muzycznego w wyzwolonym Krakowie, pisał w jednym z listów do przyjaciół: „Wochniak uczy się Koncertu skrzypcowego, ale to potrwa kilka tygodni, bo jest bardzo trudny. Był u mnie i próbowaliśmy, ale bez rezultatu. Andante jest łatwiejsze, ale Finał trudny, więc trzeba mieć cierpliwość".
Być może zatem Koncert skrzypcowy (jedyny w dorobku Różyckiego) nabrał wtedy kształtu ostatecznego. Tego nie wiemy, do naszych czasów zachowało się 87 taktów rękopisu kompletnej partytury orkiestrowej. Pozostałych prawie 400 taktów miało kształt solowej partii skrzypcowej oraz tzw. partii harmonicznej. Nie jest to typowy wyciąg fortepianowy, czyli rozpisanie partii orkiestry dla pianisty akompaniującemu soliście. Rękopis ma raczej charakter szkicu orkiestrowego, opatrzony został bowiem w niektórych miejscach zapiskami w sprawie przyszłej instrumentacji.