W pierwszą rocznicę śmierci Grechuty krakowianie usłyszą w południe kompozycję do wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego „Ocalić od zapomnienia”. Godzinę później korowód przyjaciół powędruje na cmentarz Rakowicki, gdzie zostanie odsłonięte popiersie nagrobne. Pomniki mają wkrótce stanąć także w Opolu, Kielcach i Zamościu.
Zamość, rodzinne miasto artysty, o którym śpiewał, że jest „gdzieś na skraju mapy”, nie chce być gorszy od Krakowa. Na początku września odbył się tam I Zamojski Festiwal Kultury im. Marka Grechuty, na którym wystąpili m.in. Magda Umer, Hanna Banaszak, Ewa Bem i Stanisław Soyka, a kompozycje patrona imprezy grali znani jazzmani.W kamienicę przy ul. Grodzkiej 7, gdzie Grechuta przyszedł na świat, wmurowano tablicę pamiątkową w kształcie okna z fragmentem jego wiersza: „Błękitne szerokie okna, jasne smugi od lamp i Twoja postać, jasna postać”. Zamojszczanie chcą także szybko zebrać fundusze na wyrzeźbioną z brązu ławeczkę z Grechutą, która stanęłaby w parku miejskim. W Opolu, gdzie niedawno odsłonięto pomnik Niemena, również panuje zgoda, że następny w galerii rzeźb przedstawiających sławy polskiej piosenki musi być Grechuta.
Do budowy pomnika w Kielcach najgłośniej nawołują... kibice piłkarskiej Korony, którzy z refrenu „Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy. Ważnych jest kilka tych chwil, tych, na które czekamy” uczynili swój hymn. Warszawa oddała Grechutę bez walki, chociaż w klubie Stodoła odbędzie się dziś koncert z udziałem cenionych wykonawców piosenki poetyckiej – Iwony Loranc, Magdaleny Turowskiej i Jarosława Wasika. Przykład większej determinacji dają mniejsze ośrodki, jak liczące 13 tys. mieszkańców Sławno w Zachodniopomorskiem, które pod koniec października organizuje dla młodych piosenkarzy I Ogólnopolski Festiwal Twórczości Marka Grechuty. Poetę kochają też na Śląsku – dom kultury w Grodźcu nazwał jego imieniem nową salę teatralną, a Miejskie Centrum Kultury w Rudzie Śląskiej poświęci mu za kilka dni pierwszą edycję Festiwalu Niezapomniani. Spektakle muzyczne złożone z jego utworów grają zawodowe teatry w Łodzi, Zielonej Górze, Bielsku-Białej. Międzyszkolnych i studenckich przeglądów piosenki nie sposób zliczyć. Nie ulega jednak wątpliwości, że mekką wielbicieli Marka Grechuty pozostanie Kraków, któremu zadedykował jedną z ostatnich piosenek – „Moje miasto”. Chcą tam przyjeżdżać co roku, w wigilię smutnej rocznicy.
Wczoraj fani spotkali się w krakowskim Teatrze Bagatela na koncercie z udziałem Grzegorza Turnaua, Edyty Geppert, Jana Kantego Pawluśkiewicza i Myslovitz. Imprezie patronowały wspólnie żona artysty – Danuta oraz Barbara Romaniszyn, założycielka fundacji „Marek – Nadzieja”, zajmującej się popularyzowaniem jego twórczości, ale także promocją zdolnej młodzieży i pomocą dla chorych artystów. Grechuta został też patronem Ogólnopolskiego Festiwalu Zaczarowanej Piosenki w Krakowie, organizowanym przez Annę Dymną dla osób niepełnosprawnych. I corocznego stypendium dla najbardziej obiecującego uczestnika Studenckiego Festiwalu Piosenki, na którym debiutował 40 lat temu. W Krakowie będzie miał ulicę swego imienia, chociaż na to trzeba poczekać, bo jego nazwisko, zgodnie z miejscowymi przepisami, trafiło do dwuletniej poczekalni. Na szczęście dla wielbicieli talentu Marka Grechuty ważniejsze od ulicy pozostają wszystkie „drogi przebyte” i „ścieżki przedeptane” wspólnie z jego piosenkami. A te sprzedają się znakomicie. Album „Złota kolekcja – Dni, których nie znamy” w zestawieniu najchętniej kupowanych płyt 2006 roku zajął siódme miejsce. Tytułowy utwór z tej płyty ma 36 lat i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie przestał być przebojem. „Aby coś stało się sztuką, musi być dopracowane i obudowane swoistym światłem” – mówił Grechuta „Rzeczpospolitej” pół roku przed śmiercią.
Jego gwiazda nie gaśnie.