Kto chce dziś słuchać smutnej kobiety, która cicho śpiewa

Magda Umer opowiada „Rz” o ukazującym się po raz pierwszy na CD „Koncercie sprzed lat...”. To jej występ zarejestrowany w klubie Hybrydy w 1988 roku. Tłumaczy też, skąd wzięła się ociężałość umysłowa młodych Polaków i smutek jej piosenek

Publikacja: 22.02.2008 01:07

Kto chce dziś słuchać smutnej kobiety, która cicho śpiewa

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Kiedy słuchałam „Koncertu sprzed lat...”, uderzyło mnie pani poczucie humoru. Uważałam panią za artystkę melancholijną, a w Hybrydach żartowała pani, że otrzymała zadanie, by wzruszać piosenkami o smutnej i skomplikowanej miłości. Nigdy nie śpiewała pani innych?

Magda Umer:

Na początku w Stodole Jasio Weiss pisał dla mnie lekkie piosenki, na przykład taką: „To ja się pytam, dlaczego on mnie wciąż tak dręczy i dlaczego wciąż mi zagląda w biust, na schodach mnie przyciska do poręczy, a jak zgaśnie światło, to zaraz szuka moich ust, cza-cza-cza”. A więc śpiewałam i śmieszne głupoty, ale kiedy pojawiła się Ela Jodłowska, nadzwyczajna artystka komediowa, tak nas podzielono, że ona była od zabawnych rzeczy, a ja od przyrody i rozpaczy.

No i od piosenek, które reprezentują szczególny typ optymizmu. Czyli jaki?

Na pewno nie głupotę. Jerzy Dobrowolski mówił: „Zaśpiewaj jedną pogodną piosenkę, ale niech to będzie coś”. Bo kiedyś w radiu na okrągło chodziły wesolutkie utwory: „Tyle słońca w całym mieście” albo „Jak dobrze wstać”, które kiepsko korespondowały z tym, co działo się w kraju. Może dzięki nim życie się ludziom trochę rozjaśniało. Ale za dużo było radości dyżurnej, bez pokrycia. Sporo też pozornie odważnej satyry, specjalizującej się w kopaniu leżących, i wiecznie królującego rechotu. A ja nie znoszę rechotu.

A czy wtedy, pod koniec 1988 r., więcej już było powodów do uśmiechu?

Skąd, nie mieliśmy pojęcia, że zmiana ustroju to kwestia chwil. Śpiewałam tego wieczora „Jeszcze w zielone gramy”, odważną polityczną piosenkę, szczególnie w wersie „Jeszcze nam się pokłonią ci, co palcem wygrażali”. Po wprowadzeniu stanu wojennego wyrzucono mnie z telewizji jako siewczynię „pesymistycznego antysocjalizmu”. Miałam zakaz występów. Całe życie występowałam przede wszystkim w małych klubach studenckich, piwnicach. To był rodzaj podziemia, drugiego obiegu artystycznego. Ale ten nasz drugi obieg był obserwowany przez władze, bo to, co robiliśmy, miało duży wpływ na wychowywanie młodych. Tam królowało myślenie.

W 1988 r. miałam osiem lat. Znałam pani piosenki, ale czegoś się w nich bałam.

Smutku. Może słusznie, bo byłaby dziś pani smutniejszą osobą.

Wtedy pociągał mnie Jackson i Madonna. Myśli pani, że stała mi się krzywda, bo pop wypaczył moje wyobrażenie o muzyce?

Papka środków masowego przekazu jest groźna. Wchodzi w was niezauważalnie i potem trudno się wam zatrzymać, skupić, by posłuchać smutnej kobiety, która ledwo otwiera usta i o czymś cicho śpiewa. Ale właściwie zawsze pisały do mnie nastolatki, które słuchają moich płyt. Nie wiem, czy to dobrze, bo na pewno są to osoby depresyjne, tak jak ja. Może miała pani szczęście, że przeszła przez Madonnę i Jacksona, którzy – jak się okazuje – też nie są najszczęśliwszymi ludźmi. Cieszę się, że moje piosenki dziś są dla pani odkryciem. Nie można niczego nikomu wciskać na siłę, ale grzechem jest nie dawać możliwości. A teraz telewizja takim koncertom szansy nie daje.

Od niedawna pokazuje jednak karaoke, które prowadzi pani z Andrzejem Poniedzielskim w Teatrze Polonia. Trzy osoby mogą zaśpiewać ten sam utwór. Rzucacie koło ratunkowe pięknym piosenkom?

Starsi Panowie powiedzieli kiedyś, że piosenki niezaopiekowane znikają. U nas ważne jest to, czy ktoś lubi, a nie czy umie śpiewać. Staramy się o coś bardzo trudnego – by ludzie, którzy przychodzą do nas do teatru, wychodzili trochę szczęśliwsi. Ten czas wypełnia nie „Szła dzieweczka do laseczka”, tylko coś pięknego. Chociaż uważam, że akurat dzieweczka, która tam właśnie tak długo szła, brzydka nie jest. Nie wiem, czy program się utrzyma, bo ogląda nas tylko ponad milion osób. Władze telewizji są w szoku, szczególnie że nie zamierzamy niczym przypodobać się szerokiej publiczności.

Zdaje się, że dziś szeroka publiczność cierpi na tę samą ociężałość umysłową, o której opowiadała pani podczas koncertu 20 lat temu.

Tyle że tamta ociężałość dotyczyła mnie – kobiety wychowującej dziecko, której biologia odebrała trochę rozumu, by mogła zająć się karmieniem. Moja ociężałość przejawiała się tym, że do każdego kina było za daleko, a wszystkie książki miały za małą czcionkę. Teraz ten stan dotyczy całego młodego pokolenia, bo ono od kilkunastu lat jest karmione skretyniałą telewizją i radiem. Młodzi zostali wymóżdżeni. Na własne życzenie zresztą, bo z tej papki można przecież było w każdej chwili zrezygnować. Te sreberka i złotka, w których podawane jest wam wielkie nic, zajmują was do tego stopnia, że nie macie czasu na myślenie. I paradoksalnie my, pokolenie, o którym mówi się, że wyrastało w niewoli, gdy nie poświęcano tyle uwagi rzeczom materialnym, mieliśmy więcej możliwości rozwoju duchowego i umysłowego.

Zazdroszczę wam, ale mam też żal, że niewielu z was chce dziś być autorytetami – krytykować to pozłacane nic, jakoś ocenić, chociażby naszą muzykę.

Ocenić ją byłoby mi trudno, bo słyszałam jedynie Fisza w piosence o tym, że ma rozwiązane sznurowadła i łzy w słoiku, o rozpadaniu się i zbieraniu. I to mi się bardzo podobało. Ale muzyka rockowa nigdy mnie nie interesowała, bo nie znoszę łomotu. Nigdy nie mogłam wytrzymać walącej równo perkusji. Uciekam od hałasu kiedy tylko się da. Bliska jest mi postawa Woody’ego Allena, który w jednym z filmów zabłądził z dziewczyną do klubu. Trwał tam koncert rockowy, a przerażony Allen krzyknął: „Uciekajmy, zanim zaczną brać zakładników!”.

Rz: Kiedy słuchałam „Koncertu sprzed lat...”, uderzyło mnie pani poczucie humoru. Uważałam panią za artystkę melancholijną, a w Hybrydach żartowała pani, że otrzymała zadanie, by wzruszać piosenkami o smutnej i skomplikowanej miłości. Nigdy nie śpiewała pani innych?

Magda Umer:

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"