Piękna, sławna, inteligentna

Uma Thurman jest aktorką, która ma wszelkie zadatki na to, by być na samym szczycie. Ale uważnie wybiera role, nie gra zbyt dużo, stara się chronić swoją prywatność i zachowuje dystans do świata, Hollywoodu, kariery, siebie samej.

Aktualizacja: 15.05.2008 18:55 Publikacja: 15.05.2008 12:03

Piękna, sławna, inteligentna

Foto: AKPA

Ma w sobie to coś, co miały najbardziej niezwykłe kobiety kina: Greta Garbo, Marlena Dietrich, Bette Davis — powiedział o niej Quentin Tarantino i nie rzucał słów na wiatr. Mając zebraną ekipę i pieniądze na film, przełożył początek zdjęć do „Kill Bill” o rok, bo jego ulubiona aktorka spodziewała się drugiego dziecka.

Thurman rzeczywiście ma w sobie jakąś magię. Nie tylko na ekranie. Także w życiu. Pamiętam, jak przeprowadzałam z nią wywiad podczas festiwalu canneńskiego. Siedziałyśmy na trawie przy domu na wzgórzach. Uma wyglądała jak pełne swobody dziecko-kwiat, ale zachowywała się jak dama. Miała w sobie klasę.

Urodziła się 29 kwietnia 1970 r. w Bostonie. Matka była psychoterapeutką, ojciec profesorem buddyzmu na Uniwersytecie Columbia.

— To był wspaniały dom, pełen książek, rozmów o sztuce, a przede wszystkim tolerancji. Rodzice mieli wielki respekt dla innych ludzi. Wzrastaliśmy w przeświadczeniu, że nie jesteśmy ich własnością, lecz mamy prawo do swojego życia — opowiadała mi Uma o latach dzieciństwa.

A jednak ona miała problemy ze sobą — czuła się brzydka i nieatrakcyjna. Dlatego uciekała w świat szkolnego teatru. Mając 15 lat, zagrała Abigail w „Czarownicach z Salem” i łowca talentów z Nowego Jorku zaproponował jej stypendium w szkole aktorskiej. Podjęła to wyzwanie, a rodzice się nie sprzeciwili. Thurman pokochała Manhattan.

— Wychowałam się w uniwersyteckich kampusach, które przypominały place zabaw. Chciałam się jak najszybciej znaleźć w tym największym, jakim jawił mi się Nowy Jork.

Jako siedemnastolatka zagrała w filmie „Kiss Daddy Goodnight”, a już rok później stworzyła znakomitą kreację w „Niebezpiecznych związkach” Stephena Frearsa.

Potrafiła pokierować swoją karierą. W latach 90. zagrała w kilku hitach, jak choćby „Diagnoza zbrodni” czy „Batman i Robin”, ale przede wszystkim szukała projektów ambitnych. W 1992 r. wcieliła się w postać żony Henry’ego Millera w „Henrym i June”, a dwa lata później zagrała w „Pulp Fiction”, co przyniosło jej oscarową nominację. Mówi, że spotkanie z Quentinem Tarantino było dla niej lekcją aktorstwa, sztuki, życia.

Potem były filmy Woody Allena („Słodki drań”), Bille Augusta („Nędznicy”), Rolanda Joffé („Vatel”), Jamesa Ivory’ego („Złota”), Ivana Reitmana („Moja super eksdziewczyna”) i kolejna współpraca z Tarantino („Kill Bill” vol. 1 i 2). Thurman potrafi być wyrafinowana i tajemnicza, ale również uwodzicielska, seksowna, zabawna.

— Staram się pracować z artystami, których szanuję — mówi. — Wybieram teksty, które mnie intrygują. Czasem nie wiem, dlaczego robię ten, a nie inny film. Jedni namawiają: „To dobre dla twojej kariery”. Inni mówią: „To ciekawa przygoda”. Albo: „To dobre pieniądze”. A ja nie wiem, dlaczego nagle się do czegoś zapalam.

Nauczyła się bycia aktorką. Kiedy promuje film, jest otwarta i chętna do rozmów. Potem stara się nie żyć na widoku. Jest jednak zbyt piękna i sławna, by uchronić prywatność. Kilka dni po swoich 18. urodzinach wyszła za mąż za Gary’ego Oldmana, ale dziś mówi, że to był błąd. Potem przez lata była związana z Ethanem Hawkiem. Ma z nim dwoje dzieci, jednak ich małżeństwo też się rozpadło. Thurman nie wybaczyła mężowi romansu, a Hawk długo po jej odejściu nie mógł się odnaleźć. Ale było za późno. Piękną kobietą zainteresował się potentat hotelowy Andre Balazs. Ich romans przetrwał trzy lata, rok temu się rozstali.

Uma nie pracuje non stop, gra w jednym, najwyżej dwóch filmach rocznie, nie występuje w obrazach telewizyjnych.

— Wyzbyłam się desperacji, bo ona potrafi nawet zabić — mówi.

I jakby na potwierdzenie tego, gdy pytam, jak widzi siebie za 20 lat, ta wymieniana na listach najpiękniejszych kobiet świata odpowiada:

— W ogródku. Mam nadzieję, że nie będę szalona, tylko zupełnie, zupełnie normalna.

Uma Thurman w tym tygodniu w filmach: „Pulp Fiction” (TVP 1, piątek, godz. 23.25), „Złota” (Zone Europa, niedziela, godz. 20.00) i „Robin Hood” (Polsat, czwartek, godz. 13.25)

Ma w sobie to coś, co miały najbardziej niezwykłe kobiety kina: Greta Garbo, Marlena Dietrich, Bette Davis — powiedział o niej Quentin Tarantino i nie rzucał słów na wiatr. Mając zebraną ekipę i pieniądze na film, przełożył początek zdjęć do „Kill Bill” o rok, bo jego ulubiona aktorka spodziewała się drugiego dziecka.

Thurman rzeczywiście ma w sobie jakąś magię. Nie tylko na ekranie. Także w życiu. Pamiętam, jak przeprowadzałam z nią wywiad podczas festiwalu canneńskiego. Siedziałyśmy na trawie przy domu na wzgórzach. Uma wyglądała jak pełne swobody dziecko-kwiat, ale zachowywała się jak dama. Miała w sobie klasę.

Pozostało 83% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla