[b]Rz: 1 listopada to dzień szczególny......od pewnego czasu przypominam sobie wtedy „Dziady”. A jak spędza się 1 listopada w pana rodzinnym domu?[/b]
Jedziemy z Białegostoku z rodzicami na groby dziadków – do Czarnej Białostockiej i Czarnej Wsi Kościelnej. Najpierw jest msza w parafii rodzinnej mojego taty, groby jego rodziców, a potem rodziców mamy. Jemy obiad u rodziny. Mama zazwyczaj zostaje w Czarnej Białostockiej, gdzie msza jest odprawiana na ołtarzu polowym. Każdy stoi przy grobie swoich bliskich. W tym roku 1 listopada będzie dla mnie szczególnie smutny, bo odszedł Krzysztof Zaleski, któremu wiele zawdzięczam. Spotkaliśmy się przy okazji „Rewizora” w Ateneum i nawiązała się miedzy nami przyjaźń. W końcu zaproponował, żebym go odwiedził w domu.
[b]To rzadkie wśród aktorów?[/b]
Zwłaszcza jeśli jest różnica wieku. Pan Krzysztof zaimponował mi otwartością, zechciał mi poświęcić czas. Rozmawialiśmy o Polsce, historii, literaturze, teatrze. Opowiadał mi o Tadeuszu Łomnickim. To jest dla mnie bezcenne. Potrafię połączyć nowe ze starym. Nie wyobrażam sobie, żeby można było coś wyciąć do korzeni i budować całkowicie nowe.
Mój żal po śmierci Krzysztofa Zaleskiego jest tym większy, że zaczyna odchodzić pokolenie, które nazywam generacją bojkotu aktorskiego. Zapłaciło chyba najwyższą cenę. Rozpędzili się pod koniec lat 70., wyszli na prostą podczas pierwszej ‚‚Solidarności’’, a stan wojenny ich zatrzymał.