W pewnym holenderskim miasteczku mieszka bez mała sześćdziesięcioletni pan.
Chudzina, z przerzedzoną grzywką, niewysoki – ledwie ponad 150 cm. Wiedzie leniwe, bezbarwne drobnomieszczańskie życie u boku żony. Nie chodzi nawet do pubu! Czasem tylko do kiosku, po papierosy. To jego jedyna używka, chwalą sąsiedzi.
Tak minęło ostatnich osiem lat. Ale kilka dni temu w starszego, spokojnego pana wstąpił rockandrollowy diabeł. Wyjął z szafy dziwny strój. Szkolny, aksamitny mundurek z krótkimi spodenkami, krawatem w stalowym kolorze i czapeczkę brytyjskiego gimnazjalisty.
[srodtytul]Szalona lokomotywa[/srodtytul]
Resztę można było zobaczyć na telebimie. Starszy pan porwał na bocznicy parowóz, pewnie tak stary jak on sam. Dorzucał węgiel do pieca wielką szuflą i rozpędził lokomotywę tak, że rockandrollowy pociąg gnał z niedozwoloną prędkością przez pół Europy, zabierając na pokład tylko najpiękniejsze dziewczęta.