Kazimierz Dolny słynął dotychczas z renesansowych kamieniczek i malarzy, teraz zasłynie z powodu winiarzy. Czy my o czymś nie wiemy? Osiedlają się tam Włosi? Francuzi? Nic z tych rzeczy. W okolicach Kazimierza, Janowca, a nawet w samych miasteczkach Dionizos zawrócił w głowach Kwiatoniom, Mroczkom, Wieczorkom, Włodarczykom, Kwaśniakom, Adamczykom, Mickiewiczom, Słowikom. Lista obecności jest długa. W regionie, który geografowie nazywają uczenie małopolskim przełomem Wisły, już kilkadziesiąt winnic tłoczy i rozlewa do butelek polski dionizjak. Gronowy! Nie jabłkowy, nie śliwkowy, nie „wieloowocowy”.
[srodtytul]Winnice jak grzyby (po deszczu)[/srodtytul]
Sprawa jest poważna (o ile powaga z winem idzie w parze), w Polsce winnic przybywa lawinowo. Oprócz tego z małopolskiego przełomu Wisły powstało jeszcze Zielonogórskie Stowarzyszenie Winiarskie, Małopolskie Forum Winne i Stowarzyszenie Winiarzy Podkarpacia. W sumie w Polsce jest już ponad
400 hektarów winnic, najdalej wysunięte na północ w okolicach Pasymia i Suwałk, największa na Dolnym Śląsku ma ponad
17 hektarów. W tym roku odbędzie się czwarty rok z rzędu Konwent Winiarzy Polskich (pod Wawelem). Polscy winiarze kolegom z okolic Bordeaux czy Toskanii na razie nie zagrażają, ale za 100 lat, gdy klimat już na dobre się ociepli, wtedy kto wie...