[b]Rz: Podobno w świat polskiej muzyki wprowadziła panią matka, która też była skrzypaczką.[/b]
[b]Midori:[/b] Dzięki niej poznałam Szymanowskiego, i to już jako dziecko. Miałam chyba osiem lat, kiedy z mamą zaczęłam pracować nad „Źródłem Aretuzy”, które ona znała doskonale. Wkrótce potem posłuchałam jego I koncertu w nagraniu Dawida Ojstracha i ten utwór wywarł na mnie ogromne wrażenie. Odkryłam, że muzyka Szymanowskiego ma magiczną wręcz moc, wprowadza nas w fantastyczny świat.
[b]To nie jest jednak kompozytor polecany dzieciom. Do tak wyrafinowanych kompozycji należy dorosnąć.[/b]
Nie sądzę, dzieci powinny po prostu poszukiwać muzyki, która do nich przemawia. Zajmuję się nauczaniem i widzę, że mają nie tylko ogromną wrażliwość, ale i umiejętność rozumienia rzeczy skomplikowanych. A najwcześniejsze przeżycia zapadają w pamięć i określają nasz późniejszy stosunek do muzyki, niezależnie od tego, czy jesteśmy zwykłymi słuchaczami, grającymi okazjonalnie amatorami lub profesjonalistami. Na mnie muzyka niezmiennie oddziałuje równie silnie. Tyle tylko, że we wczesnym dzieciństwie urzekały mnie dźwięki, jakie matka potrafiła wydobyć ze skrzypiec, dziś podobne emocje towarzyszą mi, gdy otwieram nuty nowego utworu, sama odkrywając jego bogactwo niuansów.
[b]Zaleca pani dzieciom słuchanie muzyki, a nie żmudne ćwiczenia?[/b]