[b]Nagrywacie płyty od 20 lat. Odbiorcy nieznający was mogliby sądzić, że jesteście już bardzo dojrzali, tymczasem tylko Andy Cairns – założyciel i gitarzysta zespołu – przekroczył czterdziestkę.[/b]
[b]Michael McKeegan:[/b] Ale nigdy nie czuję się zmęczony. Muzycy starzeją się wolniej. Taką postawę wymusza przemysł muzyczny, który ma faszystowskie podejście do wieku i starzenia się. My w zespole nie przejmujemy się wymaganiami rynku, jesteśmy zwyczajnymi facetami żyjącymi i grającymi na uboczu show-biznesu. A mimo to wciąż mamy swoje miejsce na muzycznej scenie. Dziesięć, piętnaście lat temu Andy martwił się, jak Therapy? plasuje się na listach przebojów. Kwestia popularności była wówczas dla niego ważna. Ale z biegiem czasu straciła na znaczeniu. Rock’n’roll zawładnął nim, ale go nie zniszczył. Możemy powiedzieć, że jako zespół zawsze staraliśmy się postępować tak, jak chcieliśmy. Przede wszystkim gramy dla publiczności, to ona jest najważniejsza, chociaż pozytywne recenzje naszych albumów zawsze są dla nas istotne.
[b]Nie irytuje pana jednak faworyzowanie i stawianie przede wszystkim na młodych wykonawców, swoisty kult młodości na scenie muzycznej?[/b]
Nie zawracam sobie tym głowy. Dobre zespoły przetrwają, kiepskie odpadną. Zaletą Therapy? jest to, że jesteśmy inni niż wszyscy. Nikogo nie naśladujemy. W życiu jest ważne, aby istnieć w zgodzie ze sobą. Być ze sobą szczerym. Liczy się indywidualność.
[b]Tytuł waszej nowej płyty wydanej w tym roku – „Crooked Timber” – nawiązuje do cytatu z Immanuela Kanta: „Z tak krzywego kawałka drewna, z jakiego uczyniony jest człowiek, nie da się zrobić nic prostego”. Kto w zespole interesuje się filozofią?[/b]