W tym roku Anna Jantar skończyłaby 60 lat. Jej urodziny upamiętniła premiera czteropłytowego wydawnictwa „Wielka dama”.
Paradoksem dramatycznie zakończonego życia piosenkarki jest to, że na wieki już pozostanie młoda.
Śpiewa o tym w pierwszej piosence „Radość najpiękniejszych lat”: „To, co mam, to młodość, której nie potrafię kryć/ To wiara, że naprawdę umiem żyć”.
Nie wiadomo, jak potoczyłaby się kariera Jantar w latach 80. i na początku lat 90., kiedy wokaliści jej pokolenia zostali zepchnięci na dalszy plan przez drugą i trzecią falę polskiego rocka. Kto wie, może tak jak Irena Santor, Maryla Rodowicz i Ewa Bem odzyskałaby należny szacunek słuchaczy i mediów dopiero w połowie lat 90.? Gdy wielu Polaków odkryło, że ich młodość pomimo niedostatków PRL była piękna również dlatego, że towarzyszyły im takie przeboje jak „Za wszystkie noce” i „Moje jedyne marzenie” („Przetańczyć z tobą chcę całą noc”).
Niesamowita jest emocjonalność i liryzm piosenek Anny Jantar. Miłość, o której śpiewa – szalona, chwilami naiwna, szczera – to zupełnie inne uczucie od tego, które jest tematem współczesnych przebojów. Mimo że, jak podpowiada hit Romualda Lipko i Andrzeja Mogielnickiego, „Nic nie może wiecznie trwać”. Podobny dramatyzm daje znać o sobie w „Tylko mnie zaproś do tańca”.