[b]Lubi pani zmiany?[/b]
Gołda Tencer: Człowiek nigdy nie jest spełniony do końca. Owszem, bywam zadowolona, jak w tym roku po festiwalu Warszawa Singera. Ale zawsze bym chciała coś zmieniać. Na przykład ożywić ulicę Próżną, żeby powstały tam pracownie dla malarzy, małe sceny teatralne, sceny poezji. Ale to bardziej marzenie. A ponieważ moim miejscem na ziemi jest Teatr Żydowski, to chciałabym, żebyśmy mieli troszeczkę większy budżet. Wtedy moglibyśmy sobie pozwolić na wymianę międzynarodową na przykład.
[b]Zgodzi się pani, że widać pustkę w teatrze w porównaniu z tym, co się dzieje podczas Warszawy Singera?[/b]
Tak się wydaje, bo Warszawa Singera odbywa się tylko raz w roku, a teatr działa nieustannie. Jednak różne pomysły, które sprawdziły się na festiwalu, wprowadzimy na stałe na naszą Małą Scenę. Raz w miesiącu będziemy organizować spotkania z filmem żydowskim i raz – z poezją i prozą. W repertuarze pojawią się także spektakle, których przedpremierowe pokazy mogliśmy zobaczyć podczas tegorocznej Warszawy Singera. 5 października odbędzie się premiera monodramu „Pieśń nad pieśniami” Szolema Alejchema w reżyserii Macieja Wojtyszki. Trwają też próby do monodramu Marka Grońskiego „Irena zwana Jolantą“ o Irenie Sendlerowej. A pod koniec listopada zaprosimy publiczność na czytanie performatywne fragmentów książki „Ala z elementarza” Aliny Margolis-Edelman w reżyserii Agnieszki Glińskiej.
[b]Kogo jeszcze zaprosili państwo do Żydowskiego?[/b]