Reklama

W sobotę giełda płytowa w Hybrydach

W sobotę Hybrydy znów wypełnią się kolekcjonerami i wielbicielami płyt winylowych. Czy reaktywowana po 17 latach giełda płytowa ma szansę przetrwać w dobie Internetu?

Publikacja: 27.11.2010 00:16

W antykwariacie płytowym Muzant przy Wareckiej 4/6 można spotkać prawdziwe białe kruki. Jego kliente

W antykwariacie płytowym Muzant przy Wareckiej 4/6 można spotkać prawdziwe białe kruki. Jego klientela jest stała od lat

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch Danuta Matloch

Warszawa jest jedną z niewielu europejskich stolic, w których idea giełd płytowych wymarła.

– Dlatego postanowiliśmy wskrzesić ducha dawnych giełd płytowych – mówi Wojciech Kapelko, organizator sobotniej giełdy, który sam kolekcjonuje płyty funk-disco z lat 80.

– Wcześniej zrobiliśmy dwie giełdy w klubie Mandala. Pomysł „zaskoczył” i chcieliśmy przenieść się do Hybryd. Wskrzesić giełdę, która odbywała się jeszcze do lat 90.

Podczas pierwszej edycji miesiąc temu przez Hybrydy przewinęło się ok. 200 osób. Było 10 stoisk zawodowych sprzedawców, ale przyszli też tacy, którzy przynosili płyty na wymianę. W obrocie są nie tylko analogi, ale też kompakty i DVD. Można było kupić gramofony i akcesoria.

– Bardzo nam się podoba, że ktoś chce odświeżyć klimat dawnych hybrydowych giełd – mówi Mariusz Pluta, Menedżer klubu. – Mamy ambicję bycia klubem z dobrą muzyką i giełdy są tego dopełnieniem. Mam nadzieję, że będą się odbywały cyklicznie.

Reklama
Reklama

Przez lata giełda płytowa w Hybrydach była „oknem na świat” dla stołecznych wielbicieli muzyki. To tu zdobywało się niedostępne w normalnej sprzedaży płyty, poznawało najnowsze trendy muzyczne zza żelaznej kurtyny czy ludzi, z którymi zakładało się zespoły (to z ludźmi poznanymi na giełdach w Hybrydach Kazik Staszewski założył Poland, a potem Kult).

– Chodziłem tam od początku. Sprzedawałem, wymieniałem i kupowałem płyty – mówi Grzegorz Brzozowicz, dziennikarz muzyczny. – Tam się poznawało właściwie wszystkie albumy, bo poza radiem nie było innego źródła. Do lat 1981 i 1982 był zakaz puszczania w rozgłośniach punk rocka i nowej fali.

Płyty pojawiały się w Polsce oczywiście z kilkumiesięcznym poślizgiem. – Chociaż pamiętam, że album Bruce’a Springsteena „Darkness on the Edge of Town” (z 1978 r. – przyp. red.) pojawił się na giełdzie w momencie, gdy w ogóle nie słyszałem o tym, że wyszedł – wspomina Brzozowicz. – W Hybrydach zdobyłem pierwszy album Television, pierwsze trzy płyty Stranglersów czy „Never Mind the Bollocks” Sex Pistols.

Na giełdach obowiązywał osobliwy kodeks – wszystko było dozwolone: można było oszukać, wcisnąć bubla, ale trzeba było się znać na płytach – wyjaśnia Brzozowicz. – Najtańsze były wydania jugosławiańskie, żeby je upłynnić zamalowywało się znaczki wytwórni.

Najbardziej cenione były wydania amerykańskie, angielskie, niemieckie i holenderskie.

Organizatorzy giełdy chcą, by odbywała się ona cyklicznie w każdą ostatnią sobotę miesiąca. Czy giełda przetrwa? – Trudno powiedzieć. Teraz płyty kupuje się głównie w Internecie: łatwiej wyszukać, robi się to w domu – mówi pan Tomek, który od 19 lat prowadzi antykwariat płytowy Muzant. – W sklepie zainteresowanie winylem rośnie.

Reklama
Reklama

Giełda w Hybrydach (ul. Złota 7/9) w sobotę od godz. 14 do 18. Wstęp wolny.

[ramka][link=http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/538008_Swieto-czarnej-plyty.html]Czytaj w "Życiu Warszawy"[/link][/ramka]

Kultura
Córka lidera Queen: filmowy szlagier „Bohemian Rhapsody" pełen fałszów o Mercurym
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Reklama
Reklama