W muzyce rozrywkowej o karierze decyduje zwykle wyczucie czasu. Duffy weszła na światową scenę we właściwej chwili, w 2008 r., gdy sensacją była Amy Winehouse, a firmowana jej nazwiskiem moda na brzmienia i stroje z lat 60. sprawiła, że po europejskich ulicach biegały tabuny nastolatek zarażonych miłością do pantofelków i kokardek w groszki. Duffy śpiewała ballady inspirowane starym soulem i początkowo traktowano ją jak jedną z naśladowczyń Amy, która szybko zniknie w tłumie.
Tymczasem dziewczyna wychowana w walijskiej mieścinie, bez lekcji wokalistyki – dwie godziny jazdy autobusem od porządnego sklepu płytowego – wyśpiewała sobie Grammy oraz 7 milionów sprzedanych albumów. Minęły dwa lata. W tym czasie światu spodobał się nowy electro pop – muzyka, której atmosferę tworzą elektryczne i elektroniczne instrumenty.
Ale Duffy nie wskoczyła do tego pociągu. Jako dziecko wysiadywała przy radioodbiorniku – jedynym źródle muzyki w jej domu – i wsłuchiwała się w głosy piosenkarzy Motown. Soul to jedyne, z czym potrafi się utożsamić. Nowa płyta "Endlessly" jest więc kontynuacją poprzedniej, ale też rękawicą rzuconą "elektrycznym" gwiazdom. Duffy nie podbija publiczności nową technologią Jej piosenki mają wzruszać, wzbudzać tęsknotę i romantyczne uczucia. Dzięki temu mogą przetrwać na listach i w eterze długie miesiące.
Obserwowałam ją podczas kameralnego występu w Londynie. Stała w kulisach, podenerwowana. Zespół już zaczął, ale ona chciała mieć wejście.
Przytupuje w takt, wygładza czarną spódnicę. Zapięła tylko dwa górne guziki, głębokie rozcięcie odsłania uda. Ufarbowane na blond włosy przewiązała czarną wstążką. – Wyglądasz jak Brigitte Bardot! – usłyszy godzinę później od polskiego dziennikarza. – Ależ skąd, wyglądam jak Marianne Faithfull! – zripostuje. W Londynie naśladowanie bitelesowskiej muzy jest w dobrym tonie, ale ciągłe upodabnianie się do innych artystek to słaby punkt Duffy. Ma wszystko, co jeszcze niedawno było potrzebne do zrobienia kariery: bardzo charakterystyczny głos, chwytliwe piosenki, urodę. Ale świat się zmienia – artyści zarabiają fortuny i budują swoją pozycję dzięki koncertom. Tego Duffy musi się jeszcze nauczyć.