To było 8 września, to było Marii. Tam były chyba ze dwie Marie z nami, sanitariuszki czy łączniczki, no więc żeśmy sobie urządzili zabawę, to znaczy tańce, tańczyliśmy. A jeden patrzył na zegarek. Niemcy byli dokładni i strzelali co 40 minut i jak się zbliżało to 40 minut, to on zawołał i biegliśmy do piwnicy. No i znowu jak przeleciał, słychać było, przeleciało, wybuchło, to znowu żeśmy szli i tańczyliśmy". Zobacz na Empik.rp.pl
Snujący tę opowieść głos jest głosem starego człowieka. Cóż, jego młodość przypadła na lata II wojny światowej, a opowiedziane wydarzenie rozgrywało się w trakcie Powstania Warszawskiego. Ono i kilkanaście innych historii, wspominanych przez uczestników walk i zilustrowanych muzyką Łukasza Rostkowskiego, znalazło się na najnowszej płycie, tego coraz głębiej penetrującego polską historię muzyka.
W czapie z marmolady
– Pomniki są ze spiżu, ale prawdziwą historię tworzą zwykli ludzie – mówi Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego i pomysłodawca projektu. – Nie samym heroizmem żyli warszawiacy w tamtym okresie. Bardzo często tym, co zapamiętali, są nie akcje zbrojne czy polegli towarzysze, lecz sytuacje zabawne, wręcz groteskowe.
Właśnie te relacje, które pokazywały, że gdzieś pomiędzy świstami kul i hukiem eksplozji toczyło się normalne życie, Rostkowski odnalazł, przekopując przez kilka miesięcy Archiwum Historii Mówionej MPW. Ot, choćby tę opowiadającą, jak jeden pan śpiewał pani „Dziś do ciebie przyjść nie mogę" przez dwie połączone muszle klozetowe. Przy czym i śpiewający, i słuchająca musieli trzymać w owych muszlach głowy. Albo tę, jak zrzut z masłem rozbił się o ścianę budynku i ludzie zdrapywali je ze ścian. Czy wreszcie tę o przygodzie pewnego powstańca, który wpadł do kadzi z marmoladą. Nie miał czym jej spłukać, więc do końca walk musiał chodzić w „czapie z marmolady".