Lem twardo stąpa po ziemi. Przekonuje, że sztuka to talent „wypełniania dziury takimi kłopotami, z jakim jeszcze, może, damy sobie radę". Uznaje życie i metafizyczny ból za rzecz banalną: „To jak ból zęba; może i bardzo boli, ale to, dalibóg, nic nowego pod słońcem". I trawestując „Świteziankę" Mickiewicz żartuje futurystycznie: „I tylko głucho skrzypię zawiasem/Albo o kamień potknę się czasem/Robot- sierota".
Gadżetowe igrzyska
Mrożek też wykazał się zmysłem przewidywania przyszłości, tej w ziemskim wymiarze. Przebywając na Zachodzie zauważał zalążki konsumpcyjnej Europy: „Xmas tu się zaczął w listopadzie (...) Wszyscy tu chcą wszystko sprzedać i namawiają (...) W Wigilię upili się i nagle okazało się, że są ludźmi". Obserwując włoskie plaże wieszczy: „Będziemy mieli kobiety na tony i quintale poubierane w sieci; masa już sięga do ostatniego guzika". Zapowiadał globalistyczną uniformizację: „Krajobrazowo (...) wypisz, wymaluj: obóz". Ma na myśli kupę śmiecia „konfekcyjno-użytkowo-bezużytecznego", czyli zalewające nas obecnie niepotrzebne, modne gadżety. Wspomina, że rzymski tłum chciał igrzysk i chleba, a współczesny — nowości. „Masowi ludzie przypominają bardziej skurwione dzieci niż dorosłych, ciągle nowych zabawek pragnące". Nie podobała mu się masowa moda na Beatlesów.
„Listy" ujawniają, że Mrożek mógłby być ojcem duchowym dzisiejszych brutalistów. Wyznaje, że absolutnie nie wzrusza go Szekspir, nie śmieszą jego komedie, dramatów nie rozumie. Marzy o tym, by pojawił się nowy Szekspir i napisał sztuki starego Szekspira na nowo — dla ludzi. Jego marzenia się spełniły. Ale sam kochał klasykę. Upajał się mięsistąliteraturą Sałtykowa-Szczedrina. Krytykował ostateczność dramaturgii Becketta i Ionesco — opiewanie martwoty oraz miałkość rozbijania tego, co już zostało rozbite. „Bo mimo, że nie można, jakoś wszyscy żyją". I dodaje: „Najtrudniej nie być fanatykiem, a działać (sądzić) mimo to".
Patyki i kafle
Mrożek i Lem nie robią wrażenia pięknoduchów. Dyskutując o tantiemach i walucie na zagraniczne wyjazdy, grypsują jak gitowcy mówiąc o „patykach", względnie „kaflach" (tysiącach zł). Nie słodzili sobie. Lem skrytykował „Tango" za formalne pęknięcie i finał. Wyrzucał dłużyzny. „Nic by nie wyniknęło dla mnie, gdybyś tę sprawę przemilczał" — odpowiada z pokorą Mrożek. Autor „Bajek robotów" nie kryje kompleksów. Bawił się w pisanie listów po angielsku, francusku i niemiecku, ale konsekwentnie odmawiał wyjazdu do Harvardu, właśnie ze względów językowych. Bał się, że zmarłby ze wstydu.
Pruderyjny nie był. Czytamy: „Anita Ekberg jako Mefisto sexu - nic, ale biust jak Giewont". Przypomina romans Mickiewicza z Ksawerą Deybel i jego seksualne obsesje. Inna perełka: „Znam jednego Muzykusa polskiego, który najwięcej tym się cieszy, jak za granicę jedzie, że zaraz do de-luxe bayzlu pobieży, gdzie dziwki wymyte (...) i po skromnej opłacie dewizowej, liżą wszystko, co się należy".
Wniosek: „Folgować sobie winien każdy, kto jest w stanie uczynić to, jeżeli to nikomu nie szkodzi inszemu. W końcu Boga niet, dusza eto kletoczka, więc i babę w zad można". Negatywny bohaterem Lema jest Julek Słowacki „któremu pyta nigdy nie zafurczała". Nie lubił też Niemców. Ze Splitu pisał o „Ssmanach byłych w Mercedesach" i brzydkich pomnikach partyzantów, co granatami z cokołu rzucają. Pointuje, że powinno się stawiać obok nich kierunkowskazy: „Do Mercedesów z literą D".