Pięć lat po wydaniu koncertowego albumu „Live in Tygmont" swojego jazzowego tria i trzech płytach o wręcz klasycznym charakterze Krzysztof Herdzin powrócił do jazzu. W ciągu jednego czerwcowego dnia nagrał album godny wybitnego pianisty. Towarzyszyli mu: basista Robert Kubiszyn, laureat Fryderyka 2011 za jazzowy debiut fonograficzny, i perkusista Cezary Konrad, czarodziej rytmów o niespotykanej inwencji.
Album „Capacity" ma wciągającą dramaturgię. Otwiera go kompozycja Russella Ferrante „Prayer For El Salvador" z repertuaru grupy Yellowjackets. Kto zna oryginalną wersję w stylu fusion, będzie zaskoczony akustyczną interpretacją. Herdzin prostymi akordami tworzy tajemniczy nastrój. Balansując pomiędzy niepokojem a łagodnością, wyprowadza słuchaczy z zagadkowego labiryntu dźwięków na otwartą przestrzeń delikatnej melodii.
Pozostałe pięć utworów wyszło spod ręki lidera. „Still Searching" rozwija się powoli, by przyspieszyć w karkołomnej ewolucji na klawiaturze. Źródłem energii jest perfekcyjna praca sekcji rytmicznej. Uderzenia Cezarego Konrada w bębny są momentami mocne jak wystrzały, ale uśmierza je brzmienie czyneli. Ukłonem w stronę Keitha Jarretta jest temat „Keith and His Teeth". Zaskakujące jest wykorzystanie gitary basowej przez Kubiszyna grającego tu w funkowym stylu.
Utwór „Timebreakaparter" intryguje zmieniającym się tempem i dramaturgią. Pomiędzy rzadkimi uderzeniami w klawiaturę wybuchają gejzery perkusyjnych rytmów. Ale Krzysztof Herdzin to również romantyk z czułością dobierający dźwięki w balladzie „Sleeping Beauty". Robert Kubiszyn zamienił basówkę na kontrabas, a Cezary Konrad – pałki na szczoteczki, by uspokoić charakter niespiesznych rytmów.