Wspaniałe solówki Sonny’ego Rollinsa we Wrocławiu

Energią i pomysłami z niedzielnego koncertu na festiwalu Jazztopad we Wrocławiu Sonny Rollins obdzieliłby kilku młodych, gniewnych muzyków.

Publikacja: 07.11.2011 08:02

Wspaniałe solówki Sonny’ego Rollinsa we Wrocławiu

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Amerykański saksofonista skończył w tym roku 81 lat i nie zwalnia tempa. Jego kwintet przyjechał do Europy na siedem występów, a wrocławski festiwal wybrał dzięki rekomendacji amerykańskich muzyków ceniących oryginalne pomysły organizatorów.

Na scenę Audytorium Regionalnego Centrum Turystyki Biznesowej wchodził powolnym krokiem, a pomagał mu kolega z zespołu. Kiedy chwycił saksofon i wyprostował sylwetkę, wstąpiły w niego młodzieńcze siły. Pierwsze, co uderzyło w muzyce Sonny'ego Rollinsa, to mocne brzmienie, zaczepne, nieco chropowate. Już po kilku minutach pierwszego utworu „Patanjali" poznaliśmy jego tajemniczą broń, długie solówki, w których szukał harmonii najlepiej oddających emocje. To one odmłodziły go na scenie o trzydzieści lat. Rollins interpretował temat na tysiąc sposobów, wracając co chwila do głównego motywu, a pomysłowości mogli mu pozazdrościć najwięksi.

 

Nawet w nastrojowej „Serenade" dął w saksofon z niezwykłą energią. Pochylał się i wyprostowywał, choć brakowało tak charakterystycznego niegdyś dla niego wyrzucania saksofonu do góry. Dopiero w balladowym temacie „My One and Only Love" Rollins oddał pole gitarzyście Pete'owi Bernsteinowi. To najnowocześniej grający muzyk w kwintecie saksofonisty. Rollins musi lubić jego improwizacje, bo stanął zasłuchany obok niego patrząc gdzieś w przestrzeń ponad sceną.

Kiedy ciekawy duet stworzyli dwaj perkusiści: Jerome Jennings i Sammy Figueroa, stanął pomiędzy nimi odwrócony tyłem do publiczności i swoją obecnością akceptował popisy swoich muzyków.

W kolejnym szybkim temacie właśnie perkusiści wsparli go energią w niekończącej się solówce. Zastanawiające, że improwizacje Rollinsa stawały się bardziej wyrafinowane i coraz dłuższe, jakby w czasie występu przybywało mu sił. Pędził przez nuty, jak rozpędzony pociąg po szynach, nic nie mogło go zatrzymać.

Kiedy później w garderobie zapytałem, co go najbardziej go uszczęśliwia, odpowiedział, że dobry koncert. - Na tej trasie gra mi się bardzo dobrze, codziennie ćwiczę i czuję nową energię – dodał. Natomiast występujący z nim od lat kontrabasista Bob Cranshaw podkreślił, że to był najlepszy z występów Rollinsa. - Było jak dwadzieścia lat temu - dodał. Z pewnością publiczność uczestniczyła w wielkim wydarzeniu i zapamięta je na zawsze.

Po koncercie do garderoby ustawiła się długa kolejka łowców autografów, ale porozmawiać mogła z nim tylko garstka szczęśliwców. Kiedy podsunięto mu plakat festiwalu Jazztopad ze zdjęciem największej gwiazdy imprezy, Sonny Rollins zażartował: - Nie lubię podpisywać się na tej przystojnej twarzy i maznął wielki podpis pod wydrukowanym swoim nazwiskiem. Ktoś przyniósł jeden z rewolucyjnych albumów artysty „Saxophone Colossus" na płycie kompaktowej. Sonny długo je oglądał, zanim złożył autograf, zapewne widział to wydanie po raz pierwszy. Na koniec podpisał stertę płyt, również winylowych, którą obsługa zebrała od cierpliwych fanów czekających godzinę pod garderobą. Każdy dostał pamiątkę po niezapomnianym koncercie. Na biletach, bo nie wszyscy mieli ze sobą płyty, rysował pięciolinie z nutami.

12 listopada na Festiwalu Jazztopad wystąpi, po raz pierwszy w Polsce, amerykański pianista Fred Hersch. Zagra solo w trio i z orkiestrą Filharmonii Wrocławskiej. W programie są także: Bobo Stenson w duecie z Jonem Faltem, saksofonista Dave Liebman i pianista Richie Beirach, występ europejskich jazzmanów w projekcie JazzPlaysEurope Laboratory 3 i 24-godzinny maraton jazzowy. Koncert finałowy imprezy odbędzie się 27 listopada, kiedy premierową kompozycję napisaną specjalnie na festiwal przedstawi pianista Uri Caine.

Amerykański saksofonista skończył w tym roku 81 lat i nie zwalnia tempa. Jego kwintet przyjechał do Europy na siedem występów, a wrocławski festiwal wybrał dzięki rekomendacji amerykańskich muzyków ceniących oryginalne pomysły organizatorów.

Na scenę Audytorium Regionalnego Centrum Turystyki Biznesowej wchodził powolnym krokiem, a pomagał mu kolega z zespołu. Kiedy chwycił saksofon i wyprostował sylwetkę, wstąpiły w niego młodzieńcze siły. Pierwsze, co uderzyło w muzyce Sonny'ego Rollinsa, to mocne brzmienie, zaczepne, nieco chropowate. Już po kilku minutach pierwszego utworu „Patanjali" poznaliśmy jego tajemniczą broń, długie solówki, w których szukał harmonii najlepiej oddających emocje. To one odmłodziły go na scenie o trzydzieści lat. Rollins interpretował temat na tysiąc sposobów, wracając co chwila do głównego motywu, a pomysłowości mogli mu pozazdrościć najwięksi.

Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali